Anwil Włocławek: Nie podążać szlakiem Asseco

Rok temu ekipa Asseco Gdynia zakończyła szóstki na czwartym miejscu, ale osłabiona personalnie, odpadła w ćwierćfinale z Anwilem Włocławek. Dzisiaj to Rottweilery są w podobnej sytuacji...

W zeszłym sezonie Asseco Gdynia, na tamten moment cały czas obrońca mistrzowskiego trofeum i ówczesny czempion polskiej ligi, zakończył fazę szóstek na czwartej pozycji. Lokata z pewnością byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby nie fakt, że mniej więcej w połowie rozgrywek drużynę zaczęły trapić poważne problemy finansowe, które skutkowały rozstaniem z kluczowymi koszykarzami.

Łukasz Koszarek wybrał ofertę Stelmetu Zielona Góra, Adam Hrycaniuk powędrował do Walencji, a jeszcze wcześniej gdyński klub na Cibonę Zagrzeb zamienił Jerel Blassingame.

Tym samym, choć ekipa Asseco Gdynia rozpoczęła rundę play-off z przewagą własnego parkietu, to już w pierwszym meczu Anwil Włocławek okazał się lepszy i ostatecznie pokonał mistrza wynikiem 3-1, zatrzymując jego dziewięcioletnią hegemonię. Stało się tak również ze względu na fakt, że trener Andrzej Adamek mógł rotować w ćwierćfinałowej rywalizacji zaledwie siódemką koszykarzy.

Dzisiaj to jednak włocławianie są w bliźniaczo podobnej sytuacji... Klub od początku obecnego roku zmaga się z problemami finansowymi wynikającymi z nagłej zmiany strategii sponsorowania przez głównego mecenasa, firmę Anwil S.A., co przełożyło się między innymi na rozstanie z Deividasem Dulkysem. Na domiar złego, kontuzje kilku graczy albo wyeliminowały ich z gry całkowicie (Keith Clanton), albo tymczasowo, ale na tyle skutecznie, że zawodnicy do tej pory szukają właściwej formy (Paul Graham).

- Jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji, co Asseco w zeszłym sezonie. Również mamy swoje problemy, każdy wie o co chodzi, i tak samo jak gdynianie zaczynamy play-off z przewagą parkietu, grając z piątym zespołem ligi. Wtedy to my byliśmy na piątym miejscu i szybko odebraliśmy tę przewagę gdynianom. Teraz nie możemy dopuścić do tego, by to miało miejsce - tłumaczy trener Anwilu Włocławek, Milija Bogicević.

Tamtą rywalizację doskonale pamięta Piotr Pamuła, wówczas gracz Asseco, a dzisiaj rzucający Anwilu. Pamięta, choć z powodu urazu stopy nie zagrał w meczach ćwierćfinałowych ani minuty, przyglądając się z ławki poczynaniom swoim kolegom.

- To jakieś fatalne zrządzenie losu, ale mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, bo moja psychika ma granice i powoli zastanawiam się czy po sezonie nie pójść na jakiś kurs z psychologii - śmieje się 24-letni strzelec Anwilu i po chwili dodaje, tym razem już całkiem na poważnie. - Rzeczywiście, analogie są aż nadto widoczne, ale przecież każdy mecz, każda rywalizacja pisze swoją odrębną historię i nie można patrzeć w przeszłość, myśląc o tym, że teraz będzie tak samo.

Poza Pamułą, w ówczesnym składzie Asseco byli m.in. Przemysław Zamojski, Mateusz Ponitka czy gracze z wieloletnim doświadczeniem nie tylko w TBL, ale również w europejskich pucharach, Robert Witka i Piotr Szczotka.

- Ten element zdecydowanie wyróżnia oba zespoły. Tamto Asseco miało w swoim składzie graczy, którzy rywalizowali nawet w Eurolidze i wiedzieli czym są mecze o stawkę. My nie mamy dzisiaj aż tak wielkiego doświadczenia, ale to nie oznacza, że jesteśmy na straconej pozycji. Na pewno nie jesteśmy. Przede wszystkim, będziemy chcieli wykorzystać przewagę parkietu i liczymy na naszych kibiców, a po drugie - zamierzamy zagrać z wielkim zaangażowaniem, walką i obiecuję wszystkim, że mój zespół zostawi na parkiecie i serce, i wiele litrów potu - dodaje Bogicević.

We Włocławku z pewnością nie chcą pójść szlakiem wyznaczonym przez Asseco i mimo wszystko, szanse na to, że nie pójdą - są spore. Większość ekspertów jest zgodna i choć zaznacza, że w tej konfrontacji prawdopodobnie dojdzie do pięciu spotkań, to jednak ostatni, decydujący mecz ma być ze wskazaniem dla Anwilu.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (3)
avatar
Jacek Sagan Bialkowski
30.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
BRAVO luksin...BRAVO!!!! 
avatar
MaciasAnwil
30.04.2014
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Obiecuję,obiecujemy...ilu w tym sezonie obietnic już się nasłuchaliśmy od trenera i prezesa Anwilu.Szkoda,że bez pokrycia.