Filip Dylewicz miał ostatnio bardzo dobrą passę. Doświadczony skrzydłowy w pięciu kolejnych spotkaniach zaliczał dwucyfrowy wynik punktowy, notując przeciętnie 13,6 punktu i 5,2 zbiórki. 34-letni gracz był także głównym architektem zwycięstwa nad Stelmetem Zielona Góra, zdobywając 19 oczek i osiem zbiórek.
W sobotę przeciwko Rosie Radom aż tak skuteczny występ Dylewicza nie był jednak potrzebny. PGE Turów Zgorzelec zagrał koszykówkę nastawioną na zespołowość i każdy z 11 graczy, którzy pojawili się na parkiecie, zdobył punkty. W odniesieniu zwycięstwa nie przeszkodziła nawet absencja kontuzjowanego Tony'ego Taylora.
[i]
- Mamy swoje problemy kadrowe, ale mimo to patrzymy optymistycznie w przyszłość i obecnie prezentujemy się całkiem nieźle. Straciliśmy naszego podstawowego rozgrywającego, to zawsze jest problem, lecz jednak potrafiliśmy zagrać dobry mecz -[/i] tłumaczy skrzydłowy zgorzeleckiego zespołu.
Poza Taylorem, nieobecny nadal jest Nemanja Jaramaz. Powoli do coraz lepszej formy dochodzi natomiast Michał Chyliński, a w system drużyny wdraża się Uros Nikolić, który przeciwko Rosie zagrał po raz czwarty w barwach PGE Turowa. W 13 minut zdobył 10 punktów, trafiając wszystkie rzuty z gry, a także zebrał trzy piłki z tablic.
- Bardzo cieszy to, że Michał i Uros coraz lepiej funkcjonują, bo to sprawia, że jesteśmy coraz silniejsi i mamy coraz większą rotację. Brak Tony'ego jest poważny, ale pokazaliśmy, że umiemy zagrać skutecznie nawet w momencie, w którym wypada nam ważny zawodnik. Jednocześnie mamy nadzieję, że Tony nie będzie musiał pauzować te trzy tygodnie, tylko wróci szybciej - dodaje Dylewicz.
Dzięki zwycięstwu nad radomianami 92:79, zgorzelczanie nadal są na pierwszym miejscu w tabeli. Tyle samo punktów, co PGE Turów, ma jednak Stelmet Zielona Góra, więc walka o fotel lidera przed play-off będzie trwała do samego końca.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]