- Syn ma charakter - rozmowa z Dariuszem Parzeńskim - kapitanem Openu Basket Pleszew

Znany z parkietów ekstraklasy Dariusz Parzeński jest obecnie zawodnikiem drugoligowego Openu Basket Pleszew. Popularny "Parzyk" jest niezwykle ważnym ogniwem zespołu prowadzonego przez Marka Śmiłowicza. Warto powiedzieć, że wieloletni reprezentant ostrowskiej Stali ma już swojego następcę. W ostatnim spotkaniu ligowym drużyna Openu Basket Pleszew walczyła o ligowe punkty z ekipą Śląska II Wrocław. W tym pojedynku jednym z przeciwników kapitana pleszewskiego zespołu był jego 17-letni syn Jakub.

W tym artykule dowiesz się o:

Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa. Pojedynek z zespołem wrocławskim chyba nie należał do trudnych...

- Przeciwnik był zdecydowanie słabszy. Zespół Śląska jest bardzo młody i składa się niemal z samych juniorów i juniorów starszych. Tacy koszykarze mają przed sobą jeszcze całą przyszłość i dlatego gra im się trudno z takimi zespołami jak nasz. Wynika to z tego, że posiadamy kilku graczy, którzy są ograni w pierwszej lub drugiej lidze. Myślę, że ten pojedynek należy uznać za dobrą formę treningu. Niemniej jednak można być zadowolonym z naszej obrony, agresywności i konsekwencji. Nie ustrzegliśmy się jednak błędów i uważam, że najwyższy czas zacząć je eliminować.

Czy przed pojedynkiem ze zdecydowanie słabszym rywalem trudno o motywację?

- Na pewno jest pewien problem z motywacją, ponieważ do takiego spotkania podchodzi się nieco ?luźniej?. Trener nas jednak przestrzegał przed lekceważeniem rywala i podkreślał, że nasi rywale na pewno przyjechali powalczyć o korzystny wynik.

W najbliższą sobotę zagracie z zespołem z Opola. Ten pojedynek ma dla Openu Basket Pleszew niesłychanie istotne znacznie, ponieważ może pozwolić pana drużynie na złapanie kontaktu z ligową czołówką...

- Będzie to prawdziwy sprawdzian naszej wartości. Gramy przed własną publicznością i jest to niewątpliwie nasz atut. Myślę, że w ostatnich spotkaniach nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Mam nadzieję, że uda nam się to kontynuować i wykorzystać w najbliższą sobotę wszystkie atuty, które posiadamy. Drużyna z Opola jest bardzo dobrze poukładana. W drugiej lidze często zdarza się, że gra poszczególnych zespołów ma niewiele wspólnego z koszykówką. Ekipa z Opola jest jednak dobrze zbudowana. To na pewno solidny monolit, który składa się z piętnastu koszykarzy. Każdy z nich może wejść na boisko i wziąć na siebie ciężar gry. Decydujące znacznie będzie miała presja, którą nasi rywale wywierają na swoich przeciwnikach w obronie. Jeśli jej podołamy i wykorzystamy swoje wszystkie atuty, to na pewno możemy odnieść zwycięstwo.

Niedawno rozpoczął się nowy rok. Czy Dariusz Parzeński ma w nim jakieś sportowe cele, które chciałby zrealizować?

- Głównym celem jest zajęcie jak najwyższego miejsca w grupie B drugiej ligi. Chciałbym to zrobić dla siebie, ale także dla publiczności, która zbiera się na naszych meczach w komplecie. Jeśli będziemy grać tak jak w kilku ostatnich spotkaniach, to na pewno mamy szanse na miejsce w czołówce.

Czy ciężko było utrzymać panu optymalną formę po przerwie świątecznej?

- Jeśli miałbym spojrzeć na to przez pryzmat mojej całej dwudziestoletniej kariery, to na pewno są takie momenty, kiedy ciężko zabrać się do pracy. Myślę jednak, że o kilkudniowej świątecznej przerwie bardzo szybko się zapomina i wraca do ciężkiej pracy.

W pojedynku ze Śląskiem II Wrocław zagrał pan przeciwko własnemu synowi. Jakie to uczucie?

- Na pewno rozpierała mnie pewnego rodzaju duma, że jest już mój następca. Teraz przynajmniej mam już świadomość, że można przekazać pałeczkę i iść na sportową emeryturę. Cieszę się niezmiernie, że mój syn gra w Śląsku, gdzie jest dobrym okiem dobrych trenerów. Myślę, że przez pół roku, które tam spędził, zrobił naprawdę niesamowite postępy. Przede wszystkim ma on charakter, a powiem szczerze, że trochę się o to obawiałem. Na pewno ma warunki i predyspozycje do gry. Teraz trzeba tylko czekać i dobrze pokierować jego karierą, aby osiągał większe sukcesy niż jego ojciec.

A jaką ocenę wystawiłby pan synowi za spotkanie z Openem Basket Pleszew?

- Ten pojedynek trzeba traktować jako pewnego rodzaju debiut, ponieważ był to dopiero trzeci mecz Jakuba w drugiej lidze. Myślę, że syn był trochę stremowany obecnością ojca (śmiech). Zagrał jednak odważnie. Jakub cały czas jeszcze rośnie, choć już w tej chwili jest niesamowicie wysoki (206 cm. dop redaktor). Przy jego stosunkowo niewielkiej masie na pewno będzie miał jeszcze pewne problemy z grą przeciwko niższym zawodnikom. Myślę, że kwestia roku, może dwóch i wyrośnie z niego kawałek gracza.

Komentarze (0)