Już na samym początku wydawało się, że Wisła Can Pack Kraków narzuci w Gorzowie swój styl gry. Akademiczki szybko jednak odzyskały rezon i przez cały mecz były w kontakcie z krakowiankami. Wszystko rozstrzygało się w ostatnich sekundach. - Cały czas prowadziłyśmy, ale ta różnica punktowa nie była aż tak duża, przez co Gorzów w każdej chwili mógł nas dogonić i zrobił to w samej końcówce. Było naprawdę gorąco. Mogło to się skończyć różnie, ale zachowałyśmy zimną krew i dowiozłyśmy to zwycięstwo do końca i bez dogrywki - mówiła po meczu Justyna Żurowska.
Była zawodniczka KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. nie szukała usprawiedliwień dla falowej gry, jaką ostatnio prezentuje "Biała Gwiazda". Wiślaczki w ostatnim czasie przegrały z CCC Polkowice, a zwycięstwo z Energą Toruń, choć przekonywające, to stylem nie zachwycało. Również w starciu z Akademiczkami krakowianki radziły sobie ze zmiennym szczęściem. - To jest koszykówka. Człowiek nie jest maszyną i nie zawsze wszystko będzie wpadało. Gdyby było inaczej to by było zbyt prosto - przyznała.
Największym problemem w ekipie z Grodu nad Wartą jest wąski skład. W pojedynku z CCC zmęczenie wyraźnie rysowało się na twarzach koszykarek Dariusza Maciejewskiego. Tym razem aż tak tego nie było widać, choć można było dostrzec, że brak wartościowych zmienniczek daje w kość podstawowym zawodniczkom. "Żurek" jest jednak zdania, że nie jest to nic nadzwyczajnego. - Gorzów ma mało graczy, ale nie jest to problem, kiedy rozgrywa się jeden mecz w tygodniu, bo z reguły w tych dobrych klubach to dziewczyny grają po trzydzieści parę minut i nie jest to dla nich wysiłek ponad normę - stwierdziła reprezentantka Polski.
Zupełnie inaczej jest w ekipie "Białej Gwiazdy", gdzie zmiany nie wpływają na jakość gry, a trener Stefan Svitek może wystawić niemalże dwie równe piątki. - U nas ławka jest szersza, ale my mamy dwa, a teraz nawet trzy mecze w tygodniu. Do tego dochodzą dalekie podróże. Grając w dwóch ligach musi być szersza ławka, bo fizycznie nie da się grać aż tylu minut - wyjaśniała Żurowska.
Spotkaniem z Akademiczkami Wisła zaczęła koszykarski maraton. W najbliższy weekend w Koninie odbędzie się turniej Final Four Pucharu Polski kobiet. Cel krakowianek? - Zdobyć puchar - krótko odpowiedziała prawie już 29-letnia zawodniczka (8 marca będzie miała urodziny).
W Wielkopolsce Wiślaczki mogą zagrać dwa mecze. Najpierw w półfinale, a potem w finale. Z kolei już we wtorek zanotują kolejne spotkanie, tym razem w Eurolidze kobiet. - Po pucharze od razu wracamy i wyjeżdżamy na drugi dzień. Właściwie to powrót odbędzie się nocą, a o 15 wyjazd do Orenburga. Totalne wariactwo - zakończyła Justyna Żurowska.
Jeśli więc Wisła Can Pack Kraków wejdzie to finału PP to euroligowy pojedynek z Nadieżdą Orenburg będzie dla nich czwartym spotkaniem w przeciągu tygodnia. W takich przypadkach przyda się naprawdę długa ławka.
"już 29-letnia zawodniczka" wiocha autorze... Kobietom wieku sie nie wypomina, zwlaszcza to "już" jakby to było z 80.