Wisła Can Pack Kraków wysoko zawiesiła poprzeczkę. Już w pierwszej kwarcie dobitnie udowodniła kto jest bardziej głodny sukcesu, efektem czego szybko osiągnęła kilkunastopunktową przewagę. Duża tu zasługa Jantel Lavender. Amerykanka zanotowała kolejny fantastyczny występ i, co warte uwagi, zaledwie raz pomyliła się przy rzutach z gry. - Cieszymy się, że zdołaliśmy wygrać. Dobre, skrupulatne przygotowanie pomogło w czasie rywalizacji. Dziękuję moim zawodniczkom za tak udane spotkanie - komentował trener Stefan Svitek.
Opiekun UE Sopron zaś otwarcie przyznał, iż gospodynie zaprezentowały się znacznie lepiej. - Przede wszystkim wyeliminowały nasze największe atuty, zagrania pick'n'roll, które są istotne dla realizowanej taktyki. Początkowa "ćwiartka" zaś ustawiła bieg zawodów.
Wisła zadowalająco funkcjonowała jako zespół. Wspominana 25-letnia podkoszowa była liderką, ale koleżanki zagwarantowały wsparcie. Agnieszka Szott-Hejmej, Justyna Żurowska czy Danielle McCray w wielu momentach przejmowały ciężar odpowiedzialności i przeważnie podejmowały właściwe decyzje. Stąd rywalkom trudno przychodziło powstrzymanie akcji. Za każdym razem punkty mógł zdobywać ktoś inny. - Dałem trochę minut nominalnym zmienniczkom. Te wymiernie przyczyniły się do wywalczenia korzystnego rezultatu - chwalił podopieczne słowacki szkoleniowiec.
Nie zawiodła też obrona. Wicemistrzynie Polski straciły tylko 56 "oczek", ani na chwilę nie schodząc poniżej pewnego poziomu. A w niedalekiej przeszłości zdarzały się przecież spore wahania formy.
Jeżeli podobne oblicze pokażą w odległym o 3 tys. kilometrów Orenburgu wówczas mają szansę sprawić sobie miłą niespodziankę.