Stambuł pozostał niezdobyty - relacja z meczu Fenerbahce Stambuł - Wisła Can Pack Kraków

Koszykarki Białej Gwiazdy do samego końca próbowały walczyć o jak najkorzystniejszy rezultat, ale pełną pulę i tak zgarnęły podopieczne Roberto Inigueza, które wciąż pozostają niepokonane.

Spotkanie w Stambule miało należeć do najtrudniejszych w obecnej rundzie i utytułowane przeciwniczki już na starcie zaznaczyły, że nie mają zamiaru stosować żadnej taryfy ulgowej. Dzięki Cappie Pondexter już po paru chwilach prowadziły 6:0. Wiślaczki jednak w porę zareagowały i nie dopuściły do dalszej ucieczki. Tradycyjnie w głównej roli wystąpiła Jantel Lavender. Amerykańska środkowa w Eurolidze dotąd nie zawodziła. Środowego wieczoru również stanowiła najistotniejszy element kolektywu, co zresztą było absolutnie zrozumiałe. Najczęściej bowiem odznacza się wysoką skutecznością, wobec czego koleżanki obdarzają ją dużym zaufaniem.

Tyle, że w polu trzech sekund jednocześnie walczyła Isabelle Yacoubou, sprawiając duże problemy krakowiankom, którym ciężko przychodziło powstrzymanie potężnej Francuzki. Później zaś pałeczkę przejęła inna podkoszowa, Ivana Matović i Fenerbahce wygrywało w 12 minucie 24:16.

Podopiecznym Stefana Svitka wypadało oddać, że wszelkie braki pod względem umiejętności starały się nadrobić walką. Dość poprawnie wypadła Danielle McCray. Tyle, że przestoje pomiędzy poszczególnymi trafieniami zespołu trwały zbyt długo stąd nawet remis pozostawał poza zasięgiem.

Jeszcze przed przerwą dała o sobie znać Agnieszka Bibrzycka. Eks-reprezentantka Polski grająca aktualnie nad Bosforem przymierzyła zza łuku i dystans dzielący obie drużyny sięgnął jedenastu "oczek". Potem nieco zmalał, lecz to podopieczne Roberto Inigueza znajdowały się w bardziej korzystnym położeniu.

Większe problemy gości zaczęły mieć miejsce po zmianie stron. Turczynki podobnie jak w pierwszym pojedynku rozgrywanym pod Wawelem wrzuciły wyższy bieg, bezlitośnie wykorzystując braki Białej Gwiazdy. Gospodynie przede wszystkim dysponowały szerszym składem, większą rotacją, dlatego liczba wariantów na zaskoczenie oponenta wydawała się nie mieć końca. Dalej kluczową rolę odgrywała Bibrzycka doskonale robiąc użytek ze swojego nienagannie wypracowanego rzutu. Przyjezdne chciały odpowiedzieć za sprawą Lavender, tyle że starania 25-latki nie wystarczały. Przed decydującą batalią wynik brzmiał więc 56:41 i kwestia triumfu wydawała się być niemalże rozstrzygnięta.

Wisła podczas czwartej "ćwiartki" pokazała, że nigdy nie rezygnuje za co zasłużyła na pełne brawa. Mało który team zdołałby w hali srebrnego medalisty Euroligi zdobyć dziesięć punktów z rzędu. Niemniej miejscowe zachowały czujność i gdy wydarzenia przybrały dla nich gorszy wydźwięk przeprowadziły kilka ataków, które finalnie przesądziły o ich sukcesie.

Fenerbahce Stambuł - Wisła Can Pack Kraków 67:59 (20:16, 16:12, 20:13, 11:18)

Fenerbahce: Yacoubou 14, Pondexter 12, Bibrzycka 10, Matović 10, Verameyenka 7, Vardarli 5, McCoughtry 5, Tuncluer 2, Hollingsworth 2.

Wisła Can Pack: Lavender 20, Quigley 10, McCray 8, Tamane 8, Ouvina 6, Szott Hejmej 4, Pawlak 2, Skobel 1.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: