Nie tak miała wyglądać walka w ostatnich minutach - wypowiedzi po meczu Stelmetu Zielona Góra - Uniks Kazań

Drużyna Stelmetu Zielona Góra przegrała pierwsze spotkanie Pucharu Europy z Uniksem Kazań 72:77. - To nasze błędy z całego spotkania zadecydowały o końcowym wyniku - przyznaje Aaron Cel.

Andrea Trinchieri (trener Uniksu Kazań): Tak jak się spodziewaliśmy, był to ciężki mecz, w którym rywale zagrali bardzo dobrze. Zauważalne było to, iż w pierwszej połowie mieliśmy problem z defensywą. Nie wiedzieliśmy do końca jak się zachować na parkiecie. W drugiej części meczu zagraliśmy już agresywniej i pewniej. Poczuliśmy w drużynie tak zwaną "chemię" co pozwoliło nam zagrać dużo lepiej. Kluczowymi postaciami w naszej ekipie byli Goudelock i Eidson, którzy rzucili sporo ważnych punktów. W końcówce spotkania to Kaimakoglou zaliczył ważną zbiórkę w meczu, która była decydująca o zwycięstwie. Jesteśmy bardzo zadowoleni, zwłaszcza, że przyjechaliśmy na gorący teren byłej drużyny euroligowej. Nie było łatwo, ale ostatecznie zwyciężyliśmy i to się właśnie liczy.

Mihailo Uvalin (trener Stelmetu Zielona Góra): Gratulacje dla drużyny Unicsu Kazań. To był bardzo trudny mecz. Byłem zły pod koniec spotkania na moich zawodników bowiem nie tak miała wyglądać walka w ostatnich minutach pojedynku. Jednakże zrozumiałem, że nie mogę też nie doceniać tej pracy, którą chłopcy włożyli w tę grę. Niestety, nie możemy grać jedynie na dwóch "silnikach" w zespole. Każdy powinien dać z siebie wszystko. Daleko nie zajedziemy grając momentami tak jak w tym spotkaniu. Każdy gracz powinien być na pełnym gazie i doceniać pracę kolegi z drużyny. Mam świadomość tego, że moi zawodnicy włożyli sporo poświęcenia w ten mecz. Gdyby mieli odrobinę więcej szczęścia, kto wie, może to my wygralibyśmy to spotkanie.

Aaron Cel (zawodnik Stelmetu Zielona Góra): To małe błędy w trakcie całego meczu zadecydowały o końcowym wyniku i niestety naszej przegranej. Tu nie chodzi o nieudane rzuty pod koniec spotkania, a o drobne nieporozumienia z pierwszej bądź drugiej kwarty. Możliwe, że zabrakło nam i szczęścia. W sporcie czasami rzuty wpadają, a czasem są nieudane. Taki jest ten sport.

Przemysław Zamojski (zawodnik Stelmetu Zielona Góra): Przeciwnicy wiedzieli jaka jest najgroźniejsza broń, stąd skutecznie ograniczali moje akcje. Z drugiej strony zadziałało to z korzyścią dla drużyny, gdyż koledzy skutecznie potrafili wykorzystać te akcje. Czujemy lekką gorycz, bo chcieliśmy bardzo wygrać to spotkanie. To znowu ta felerna końcówka dała o sobie znać. Musimy coś z tym zrobić od kolejnego spotkania, przełamać tę złą passę i zacząć zwyciężać.

Komentarze (0)