Cleveland Cavaliers bardzo dobrze wkomponowali się w pojedynek z Golden State Warriors, wygrywając pierwszą odsłonę 35:29 i czasami zaliczając niesamowite serie punktowe, dzięki skutecznym rzutom z dystansu. Co prawda,Kawalerzyści przez kolejne fragmenty spotkania cały czas przewodzili, ale ich przewaga topniała niczym śnieg w promieniach słońca.
Drużyna Marka Jacksona w końcówce trzeciej kwarty po trzypunktowej akcji Stephena Curry'ego doprowadziła do stanu 78:82, a chwilę później wynik na tablicy świetlnej pokazywał remis. Wojownicy z Kalifornii złapali wiatr w żagle i w dalszej części pojedynku to oni rozdawali przysłowiowe karty. Przyjezdni na niespełna minutę przed końcem spotkania, po trójce Draymonda Green'a objęli prowadzenie 99:96, ale Cavaliers podtrzymał przy życiu jeszcze , który efektownym rzutem doprowadził do dogrywki.
Stephen Curry nie wykorzystał rzutu na wagę zwycięstwa w regulaminowym czasie, ale szybko się zrehabilitował. 25-letni rozgrywający zaaplikował ważny rzut z dystansu w kluczowym momencie, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 108:104 i zwycięstwo w całym spotkaniu. Rozgrywający okazał się najlepszym graczem po stronie Warriors, w 48 minut notując 29 punktów, 11 asyst i 9 zbiórek. 19 "oczek" dorzucił jeszcze David Lee.
- To zawsze jest negatywne, kiedy przegrywamy, ale jest również wiele pozytywów z tego spotkania. To jest to czego potrzebujemy każdej nocy - taki sam wysiłek po obu stronach parkietu - komentuje natomiast Irving, który pomimo zdobycia 27 punktów (3/3 za 3, 6/6 z linii rzutów wolnych) nie uchronił swojej drużyny od dwudziestej porażki w trwających rozgrywkach.
Oklahoma City Thunder rozpoczęła niedzielny pojedynek od prowadzenia 13-0, a Houston Rockets swoje pierwsze punkty zdobyli dopiero po sześciu minutach gry. Grzmot dominował w każdym aspekcie koszykarskiego abecadła, prawdziwy popis swoich umiejętności serwując jednak po zmianie stron.
Gospodarze triumfowali w drugiej połowie 61:42, a w całym spotkaniu rozgromili przyjezdnych z Teksasu aż 117:86. 33 punkty, 13 zbiórek i 5 asyst uzbierał lider OKC - Kevin Durant. 22 "oczka" na świetnej skuteczności dorzucił jeszcze wchodzący z ławki Jeremy Lamb, a 7 na 12 rzutów z gry umieścił w koszu zastępujący kontuzjowanego Russella Westbrooka, Reggie Jackson.
Drużyna Kevina McHale'a w przekroju całego pojedynku rzucała na fatalnej, 37-procentowej skuteczności z gry, notując przy tym zaledwie 8 drużynowych asyst. Poniżej oczekiwań spisali się wszyscy, bez wyjątków - począwszy od Jamesa Hardena (2/9 z gry, 8 punktów), kończąc na Dwightcie Howardzie (4/13 z gry, 1/7 z linii rzutów wolnych).
Thunder przerwali więc pasmo sukcesów Rockets, samemu notując już trzecie zwycięstwo z rzędu, a dwudzieste piąte w sezonie.
Los Angeles Lakers doznali już piątej porażki z rzędu i obecnie z bilansem 13-18 plasują się dopiero na 13. miejscu w Konferencji Zachodniej. Duet Thaddeus Young - Evan Turner uzbierał wspólnie 47 punktów, co uznać można za klucz do sukcesu w niedzielnym pojedynku rozgrywanym w Staples Center. Jeziorowcy bezradni byli głównie w trzeciej odsłonie, w której porażka 25:34 okazała się brzemienna w skutkach.
Wyniki:
Cleveland Cavaliers - Golden State Warriors 104:108 (35:25, 29:29, 20:27, 15:17, d1 5:9)
(Irving 27, Thompson 17, Miles 17, Jack 12 - Curry 29, Lee 19, Thompson 16)
Orlando Magic - Atlanta Hawks 109:102 (26:20, 30:29, 23:27, 30:26)
(Afflalo 21, Harris 17, Davis 16, Vucevic 16 - Teague 22, Williams 18, Millsap 17)
Oklahoma City Thunder - Houston Rockets 117:86 (26:14, 30:30, 34:26, 27:16)
(Durant 33, Lamb 22, Jackson 16 - Brooks 17, Casspi 15, Parsons 15)
San Antonio Spurs - Sacramento Kings 112:104 (27:23, 30:26, 24:38, 31:17)
(Ginobili 28, Parker 22, Duncan 17 - Cousins 29, Thomas 27, Gay 24)
Los Angeles Lakers - Philadelphia 76ers 104:111 (22:20, 30:32, 25:34, 27:25)
(Young 26, Hill 18, Meeks 15 - Young 25, Turner 22, Hawes 19)