Tomasz Baszak: Apetyty mieliśmy większe

Tomasz Baszak to wychowanek Spójni Stargard. Obecnie jest związany z poznańską Politechniką. - Tak sobie poukładałem życie w Poznaniu, że nie mam do Stargadu Szczecińskiego po co wracać - powiedział.

W 12. kolejce AZS Politechnika Big-Plus Poznań przegrała ze Spójnią Stargard Szczeciński 66:79. Na porażkę gości wpływ miała sytuacja kadrowa. - Przyjechaliśmy bez podstawowego rozgrywającego. Już ostatni mecz z Toruniem pokazał, że bez niego nasza gra w ataku wygląda zdecydowanie gorzej. Jesteśmy mniej skuteczni, nie mamy pozycji do rzutów. Nie ma, komu wykreować pozycji pozostałym kolegom. Paweł Hybiak to wyróżniający się punkt naszego zespołu, jeden z liderów. Jesteśmy osłabieni, bo brakuje nam też Marka Sobkowiaka pod koszem. Ma kontuzję pleców. Liczymy, że jak najszybciej się wykurują i do nas wrócą. Mamy bardzo wąski skład. Gramy tak naprawdę szóstką ludzi. W takiej sytuacji ciężko jest wygrać mecz na wyjeździe. Czekamy na kolegów żeby wrócili do zdrowia i liczymy, że nasza gra ulegnie poprawie, i na koniec sezonu w meczach o utrzymanie będzie to wyglądało dużo lepiej - analizował Tomasz Baszak.

Poznaniacy w tym sezonie odnieśli tylko dwa zwycięstwa. To ich drugie rozgrywki na parkietach I ligi. Czy są trudniejsze od debiutanckich? - Apetyty mieliśmy większe. W tym drugim sezonie chcieliśmy w spokojniejszy sposób się utrzymać. Liczyliśmy na dziewiątą, dziesiątą lokatę. Ona się odsuwa od nas dosyć daleko, ale plany pokrzyżowały nam kontuzje podstawowych graczy. Nie możemy mieć pretensji do losu, że akurat tak się stało - przyznał rozgrywający Politechniki.

A jak Tomasz Baszak ocenia postawę Spójni? Klubu, z którym ostatnio przyszło mu rywalizować, ale którego również jest wychowankiem. - W sobotę pokazali, że potrafią wygrywać. Zanotowali kolejne zwycięstwo u siebie. Jest poprawa, choć na pewno nie jest to jeszcze na tyle obiecujący styl gry żeby myśleć spokojnie o utrzymaniu. Oby to wyglądało dla drużyny stargardzkiej jak najlepiej - stwierdził.

- Zdecydowanie się to zmieniło na korzyść drużyny ze Stargardu w momencie, gdy zespół przejął trener Kurkianiec. Złapali lepszy styl gry. Zawsze to tak działa, że gdy obejmuje drużynę nowy trener to jest większa mobilizacja. Każdy chce się pokazać. Jeśli do tej pory nie grał za dużo liczy, że nowy trener na niego postawi. Wtedy każdy bardziej się stara na treningach i na meczach, nowe nadzieje wstępują w drużynę. Spójnia pokazała już w meczu z Dąbrową Górniczą na wyjeździe minimalnie przegrała. Później wygrała z Ostrowem. Zagrali gorszy mecz w Pruszkowie, ale tam się bardzo ciężko gra, bo są bardzo agresywni i pewni siebie przed własną publicznością - kontynuował.

W ostatnim czasie kilku wychowanków zdecydowało się na powrót do Spójni. Takich planów nie miał jednak nasz rozmówca. - Tak sobie poukładałem życie w Poznaniu, że nie mam tutaj raczej, do czego wracać. Pracuję na uczelni wyższej. To bardzo fajna praca ze studentami w miłej atmosferze. Prowadzę drugą drużynę, a w pierwszej gram. Żonie też bliżej z Poznania do rodziców. Wszystko sobie tam ułożyliśmy. Nie ukrywam, że Poznań jest ciekawym miastem tętniącym życiem. Łatwiej też o pracę, także póki co to tam planuję być i oby to trwało jak najdłużej - zakończył.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: