Filip Dylewicz: Nie chcieliśmy wygrać jak najmniejszym nakładem sił

Kapitan Turowa nie zdobył co prawda zbyt wielu punktów w meczu z Rosą, ale w ważnych momentach zbierał, czym uspokoił grę swojej drużyny. - Cieszy, że zagraliśmy zupełnie inną drugą połowę - przyznał.

W pierwszej połowie zawodnicy PGE Turowa sprawiali wrażenie, jakby chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił. - Na pewno się z tym nie zgodzę. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że gospodarze są bardzo mocni na swoim terenie. Udowodnili to w pierwszych dwudziestu minutach, kiedy kontrolowali przebieg spotkania - powiedział po zakończeniu czwartkowego meczu z Rosą kapitan przyjezdnych, Filip Dylewicz.

Skąd wzięła się 12-punktowa strata wicemistrzów Polski po początkowych dwóch kwartach? - Mieliśmy problemy w ataku pozycyjnym, graliśmy bardzo wolno i przez to Rosa zbudowała dużą przewagę - odpowiedział skrzydłowy, dodając po chwili: - Cieszy to, że zagraliśmy zgoła odmienną drugą połowę. Było ciężko i tego się spodziewaliśmy.

"Dylu" przez 10 lat reprezentował barwy klubów z Sopotu. Przejście do Zgorzelca było więc dla niego dużą zmianą. Jak tak doświadczony koszykarz, po tak długim okresie gry w jednym miejscu, odnajduje się w nowym otoczeniu? - Całe moje sportowe życie kręciło się wokół Trójmiasta. Na pewno to coś nowego, ale czuję się w Zgorzelcu bardzo dobrze. Podoba mi się styl trenera Rajkovicia, podoba mi się zespół, więc widzę same plusy tego transferu. Mam nadzieję, że włodarze klubu i kibice są zadowoleni, a ja staram się im odwdzięczyć - zaznaczył.

W czwartkowym starciu Dylewicz zanotował 6 punktów i 10 zbiórek
W czwartkowym starciu Dylewicz zanotował 6 punktów i 10 zbiórek
Źródło artykułu: