Podopieczni Miliji Bogicevicia tylko przez pierwsze sześć minut meczu potrafili skutecznie powstrzymywać biało-zielonych. Przy stanie 19:13 dla Rottweilerów, Stelmet Zielona Góra złapał odpowiedni rytm i wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do końca spotkania. - Przede wszystkim cieszymy się z tego zwycięstwa, choć troszkę martwi podejście w pierwszej kwarcie. Nie możemy tak zaczynać spotkania, od razu musimy pokazywać naszą dominację. Jeśli będziemy tak zaczynali kolejne mecze, to w końcu będzie to nam sprawiało kłopoty. Początek do poprawy, a dalsza gra była w porządku - skomentował Przemysław Zamojski.
Kolejny słabszy moment gry ekipa pod wodzą Mihailo Uvalina zanotowała w czwartej kwarcie, kiedy to Anwil zbliżył się do mistrzów Polski na różnicę siedmiu punktów. - Wypracowaliśmy sobie spokojną, dwucyfrową przewagę, później pojawiły się forsowane akcje, nie do końca takie jakie planowaliśmy. Musimy obejrzeć wideo z tego meczu - dodał rzucający.
Reprezentant Polski po jednym meczu odpoczynku (kontuzja odniesiona przed pojedynkiem w Pireusie) wrócił już do zdrowia, co udowodnił podczas poniedziałkowego spotkania. - Jest już bardzo dobrze. Od niedzieli przygotowywałem się już z zespołem. Ten mięsień doskwierał mi na tyle, że nie mogłem biegać na pełnych obrotach, więc ze sztabem trenerskim i medycznym uznaliśmy, że warto odpuścić sobie jeden mecz, by być gotowym na mecz z Anwilem. Jak widać przyniosło to efekty - zakończył Zamojski.