Już na wstępie warto wyróżnić przynajmniej dwie zawodniczki. Pierwszą z nich jest Chineze Nwagbo, która aż do początku spotkania nie była pewna, czy w ogóle wystąpi. - Do końca nie wiedzieliśmy, czy Chinny wystąpi. To nam zaburzyło naszą grę, bo przez cały tydzień nie trenowała. W piątek powiedziała, że raczej nie będzie grała, a w sobotę na odprawie stwierdziła, że powie po rozgrzewce i zdecydowała, że zagra - mówił na pomeczowej konferencji trener Akademiczek, Dariusz Maciejewski. Choć Amerykanka była drugą najlepiej punktującą koszykarką swojego zespołu to mogła być jego zdecydowaną liderką. 40 procent skuteczności przy rzutach osobistych, gdzie podjęte było aż 15 prób to wynik wielce niezadowalający. Celność zawodziła jednak w decydujących momentach, gdy już dawało o sobie znać zmęczenie.
Największą gwiazdą i MVP sobotniego starcia można z pewnością nazwać Rebeccę Harris, która osiągnęła coś, czego w polskiej koszykówce kobiet bardzo trudno doświadczyć. Amerykanka zdobyła aż 43 punkty! Zawdzięcza to sześciu trafieniom z dystansu i aż 80-procentowej skuteczności w rzutach za dwa przy 10 próbach. Koszykarka drużyny z Rybnika miała niezwykle pewną rękę również przy rzutach osobistych (9/12), dlatego też faulowanie jej w końcowym etapie spotkania mijało się z celem.
Gorzowianki wyraźnie przespały początek spotkania i na prowadzenie szybko wyszedł Basket ROW Rybnik. Pierwsza kwarta zakończyła się rezultatem 16:26 i przewaga rybniczanek była dość wyraźna. Z czasem jednak KSSSE AZS PWSZ Gorzów zaczęło łapać rytm i nawiązało równorzędną walkę. Odrabianie strat przychodziło jednak z ogromnym trudem. 20 minut tego pojedynku gospodynie nie mogły zaliczyć do udanych. - W pierwszej połowie bardzo słabo zagrałyśmy i to przeważyło na wyniku końcowym. Bardzo dużo prostych strat i z tego łatwe punkty dla Rybnika - mówiła później kapitan Akademiczek, Katarzyna Dźwigalska. Najbardziej dotkliwa okazała się seria czterech "trójek" z rzędu dla Basket ROW-u, które zdobyły Harris i Martyna Stelmach, która dorzuciła jeszcze dwa "oczka" i przewaga przyjezdnych urosła już do 18 punktów.
Na drugą połowę podopieczne byłego selekcjonera reprezentacji Polski wyszły nieco odmienione. Pojawiały się jednak spore problemy z kryciem, co skrzętnie wykorzystywały koszykarki Kazimierza Mikołajca. Zza linii 6,75m skutecznie rzucała Taber Spani i szkoleniowiec gości musiał interweniować. Z placu gry po starciu z Magdaleną Losi na kilka minut musiała zejść Markel Walker. Akademiczki z powrotem nawiązały walkę i na dwie minuty przed końcem za trzy trafiła Dźwigalska. Tym samym natychmiast odpowiedziała Harris, a Spani zripostowała udanym wejściem pod kosz. To była niesamowita wymiana ciosów, zakończona dla AZS PWSZ rezultatem 35:18, co w całym meczu dawało wynik 67:68.
Już po 50 sekundach Sharnee Zoll wyprowadziła swój nowy zespół na pierwsze prowadzenie w tym meczu. Była rozgrywająca CCC Polkowice przypomniała sobie, jak świetnie i dynamicznie potrafi wejść pod kosz, przemykając między rywalkami, a do tego dobrze rzucała z dystansu. W końcówce spotkania była najjaśniejszą postacią w ekipie Maciejewskiego. Wynik cały czas oscylował w granicach remisu, a minimalną przewagę miały rybniczanki. Walkę cios za cios w ostatnich sekundach i wojnę nerwów wygrały gospodynie. Po rzutach osobistych Walker do ataku rzuciła się Zoll, która przebiegła całe boisko i rzuciła za trzy. Niemal wraz z syreną na tablicy pojawił się wynik 87:87.
W dogrywce kolejne wykluczenia za pięć przewinień. W sumie aż pięć koszykarek usiadło z tego powodu na ławce (trzy z Gorzowa i dwie z Rybnika). Coraz bardziej dawało o sobie znać zmęczenie, a żaden z zespołów nie ryzykował wystawienia do gry mniej doświadczonych zawodniczek. Przy rzutach wolnych myliła się Nwagbo, a wręcz odwrotnie było w przypadku Harris. W odrobienie pięciu punktów w ciągu 20 sekund wierzyło niewielu i choć było blisko to AZS PWSZ zanotował czwartą porażkę w lidze i trzecią tak niewielką ilością punktów.
Widowisko, jakie oba zespoły stworzyły było kwintesencją koszykówki. Nie było nadmiernej agresji, choć zdarzały się drobne urazy, jak też padła decyzja o niesportowym zachowaniu (Agnieszka Kułaga szarpnęła Nwagbo w dogrywce). Ogromna ilość rzutów za trzy, dynamiczne wejścia pod kosz, atak za atak. To wszystko przy dopingu, jaki stworzyli gorzowscy kibice oraz blisko 400 dziewczynek zrzeszonych w szkoleniowym programie "Nauka, Sport, Przyszłość" dawało niesamowite wrażenia, co podkreślali trenerzy i zawodniczki po meczu. - Mecz był fajny dla widzów i miał swoją dramaturgię - przyznał po meczu Kazimierz Mikołajec.
Zespoły nie zmieniły swoich pozycji w tabeli. Basket ROW nadal jest na 6. miejscu, a "oczko" niżej znajduje się KSSSE AZS PWSZ. Sytuacja Akademiczek znacznie się jednak komplikuje w perspektywie walki o "szóstkę", lecz koszykarki z Gorzowa nie zamierzają się poddawać.
KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. - Basket ROW Rybnik 99:104 (16:26, 16:24, 35:18, 20:19 d. 12:17)
AZS: Spani 30, Nwagbo 26, Zoll 13, Losi 12,Dźwigalska 8, Piekarska 8, Szajtauer 2, Jaworska 0, Trębicka 0.
ROW: Harris 43, Walker 14, Velinović 14, Kuncewicz 12, Stelmach 10, Gajda 6, Kułaga 5, Kędzia 0.