W piąte starcie finałów Konferencji Wschodniej lepiej wkomponowali się przyjezdni z Indiany. Pacers objęli szybkie prowadzenie i wydawało się, że z każdą kolejną minutą są coraz bliżej niespodziewanego sukcesu. Wszystko zmieniło się jednak po zmianie stron.
LeBron James wrzucił szósty, a może nawet siódmy bieg, kompletnie dziurawiąc defensywę gości. Czterokrotny MVP w całym spotkaniu uzbierał imponujące 30 punktów (13/26 z gry), a Heat po atomowej trzeciej kwarcie (30:13), bez większych problemów uporali się z podopiecznymi Franka Vogela.
Prawdziwym cichym bohaterem czwartkowego spotkania został natomiast Udonis Haslem. Doświadczony koszykarz znacząco przyczynił się do świetnej gry swojego zespołu w przedostatniej odsłonie, a jego celne 8 z 9 oddanych rzutów najprawdopodobniej okazały się kluczowe dla losów czwartkowego spotkania.
Po stronie Pacers na całej linii zawiódł obwodowy duet George Hill-Lance Stephenson. Obaj zdobyli wspólnie zaledwie pięć punktów, a rozgrywający w ciągu 37. minut nie był w stanie nawet trafić do kosza. Pretensji do siebie nie mogą mieć natomiast: Paul George, David West i Roy Hibbert. Cała trójka zrobiła wszystko co w swojej mocy by pokonać Heat, a George z 27 punktami i 11 zbiórkami okazał się najskuteczniejszym zawodnikiem gości. Tego dnia to jednak nie wystarczyło.
Zespół z Florydy objął prowadzenie w serii, a spotkanie numer sześć odbędzie się już w najbliższą sobotę o godzinie 2:30 czasu polskiego.
Miami Heat - Indiana Pacers 90:79 (19:23, 21:21, 30:13, 20:22)
Heat: James 30, Haslem 16, Chalmers 12.
Pacers: George 27, Hibbert 22, West 17.
Stan rywalizacji: 3:2 dla Heat.