AZS Koszalin sprawił wielką niespodzianką pokonując w ćwierćfinale Trefl Sopot 3-1 i uzyskując awans do półfinału. I to pomimo faktu, że do play-off przystępował z siódmej pozycji, a rywal był wicemistrzem po fazie szóstek. Tym samym, przegrana ze Stelmetem Zielona Góra nie została potraktowana w Koszalinie jako porażka. Zespół i tak osiągnął już historyczny sukces.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
- Sam awans do najlepszej czwórki to wielka sprawa, ale to nie oznacza, że jesteśmy już nasyceni. Miasto Koszalin może cieszyć się z historycznego awansu do półfinału, w końcu stało się to po raz pierwszy w historii, ale nasz apetytu urósł. Dotychczas Włocławek nie kojarzył mi się z niczym szczególnym. Mam nadzieję, że od tego sezonu będzie kojarzył mi się z brązowym medalem - mówi przed batalią o trzecie miejsce koszykarz AZS Koszalin, Łukasz Wiśniewski.
29-letni zawodnik w trzech ostatnich latach dwukrotnie sięgał po medale mistrzostw Polski: w roku 2010 zdobył brąz z Polpharmą Starogard Gdański, a rok temu z Treflem Sopot sięgnął po wicemistrzostwo. - Wiem, co to znaczy stawać na podium, wiem, co to znaczy zdobywać medale, więc teraz chciałbym poprawić tę statystykę i wywalczyć pierwszy brąz dla AZS - dodaje zawodnik.
Przeciwnikiem koszalinian będzie Anwil Włocławek. W sezonie oba zespoły zmierzyły się dwukrotnie: w Hali Mistrzów AZS wygrał 66:64, ale w rewanżu to Anwil był lepszy 75:68. - Doskonale pamiętam tamten mecz rewanżowy. Tamta porażka kosztowała nas tak naprawdę grę w górnej szóstce, która była naszym celem postawionym przez władze klubu. Niestety nie udało się go zrealizować, ale mimo to awansowaliśmy do półfinału, więc nie ma o czym mówić. Zrobiliśmy super wynik, ale jeśli można go jeszcze poprawić, to dlaczego by się o to nie postarać? - tłumaczy Wiśniewski.
Który zespół sięgnie zatem po brązowe krążki? - Najważniejsza jest dyspozycja dnia. Dwa lub trzy mecze zdecydują o wszystkim. Dodatkowo, istotne jest również przygotowanie fizycznie, bo to sama końcówka sezonu, a także głowa. Wygra ten zespół, który będzie bardziej chciał - kończy Wiśniewski.