Łukasz Paul: Po wygranych nie czuję zmęczenia

Niewiele osób spodziewało się, że osłabiony MOSIR będzie w stanie wygrać we Wrocławiu ze Śląskiem. - Zawsze jesteśmy drużyną, nieważne czy ktoś ma uraz czy wszyscy są zdrowi - mówi Łukasz Paul.

Już w sobotę i niedzielę może dość do decydujących rozstrzygnięć w 1. lidze koszykarzy. Po dwóch spotkaniach dość niespodziewanie PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno remisuje z faworyzowanym WKS Śląskiem Wrocław 1-1. Dobra postawa krośnian jest tym większą niespodzianką, że drużyna Dusana Radovicia jest mocno osłabiona. Największy problem opiekun drużyny z Podkarpacia ma z pozycją rozgrywającego. - Kamil cały czas odczuwa skutki skręcenia kostki, ale z tego co wiem jest coraz lepiej. Cały czas jest poddawany zabiegom i mamy nadzieję, że wróci na te mecze ze Śląskiem. Na pewno jest silnie zmotywowany i chce jak najszybciej wrócić. Jeżeli zdrowie mu pozwoli to na pewno nam pomoże - wyjaśnia Łukasz Paul.

Mimo dobrej postawy we Wrocławiu, podkoszowy MOSIR-u uważa, że jego drużyna może grać lepiej, nawet mimo kłopotów kadrowych. - Zawsze jest coś do poprawy. Po pierwszym meczu trener zwrócił nam uwagę, że popełniliśmy za dużo strat. W drugim spotkaniu, mimo braku rozgrywającego zrobiliśmy ich trzy razy mniej i wygraliśmy. Na pewno obejrzymy te mecze i trener będzie mówił o błędach - stwierdził.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Drużyna z Krosna od początku play off prezentuje się bardzo dobrze. Podopieczni trenera Radovicia mogą odczuwać sporą satysfakcję, nie wiele osób bowiem wierzyło, że MOSIR dojdzie aż do finału, a w nim będzie miał szansę na wygraną. - Jesteśmy zawsze tak samo zmotywowani, nie ważne czy ktoś z nas jest kontuzjowany czy wszyscy są zdrowi. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, a to, że kogoś brakuje w poszczególnym meczu nic nie zmienia. Śląsk jest do pokonania. Wygraliśmy już raz, to czemu mielibyśmy się nie pokusić o jeszcze dwa zwycięstwa? W półfinale dwa mecze urwał im Toruń, teraz my remisujemy, gramy dobrze i jesteśmy w formie. Ze strony klubu nie mamy presji na wywalczenie awansu. Według wielu "ekspertów" mieliśmy odpaść z Dąbrową Górniczą, potem z Kutnem a jednak to my jesteśmy teraz w finale. Jestem dobrej myśli, nie wiem czy będą jeszcze dwa czy trzy mecze, ale wiem, że wszyscy u nas zostawią serce na parkiecie jak to było we Wrocławiu - przyznaje Paul.

Czy Łukasz Paul i jego koledzy wykorzystają atut własnego parkietu?
Czy Łukasz Paul i jego koledzy wykorzystają atut własnego parkietu?

Koszykarze z Podkarpacia wierzą, że po dobrych meczach we Wrocławiu własny parkiet stanie się teraz ich dodatkowym atutem. - Jedno zwycięstwo na tak niesamowicie ciężkim terenie jakim jest Wrocław pewnie każdy zespół brałby w ciemno. Szkoda co prawda końcówki pierwszego meczu, bo byliśmy naprawdę blisko. Moglibyśmy się cieszyć równie dobrze z dwóch wygranych a nie z jednej. Zabrakło trochę zimnej głowy, ale stan 1:1 uważam za dobry wynik, biorąc pod uwagę, że rywalizacja przenosi się do Krosna - zaznacza.

Przed kolejnymi meczami kluczowe wydaje się być pytanie, czy drużyna MOSIR-u wytrzyma trudny tych potyczek. Od paru spotkań rotacja w drużynie z Krosna jest mocno zawężona, co z pewnością jest dużym problemem dla trenera Radovicia. - Wysiłek jest spory, bo mamy w rotacji tylko siedmiu zawodników, ale ciężko zasuwaliśmy cały sezon zasadniczy, potem w play off intensywność była mniejsza i nabraliśmy świeżości i teraz to procentuje. Poza tym ja osobiście zawsze większe zmęczenie czuje po porażce, po wygranym meczu jakoś tego nie odczuwam - kończy podkoszowy MOSIR-u Krosno.

Komentarze (0)