Michał Żurawski: Trener Uvalin od dawna nie ukrywał, że w play-offach chciał zagrać właśnie z Czarnymi. Dzisiaj uczyniliście chyba pierwszy krok w kierunku tego, aby bardzo tej decyzji żałował.
Michał Nowakowski: Cieszymy się, że dzisiejszym zwycięstwem lekko utarliśmy nosa trenerowi Uvalinowi. Andrej Urlep także uświadamiał nas bardzo mocno, że zielonogórzanie chcieli grać z nami, co niewątpliwie wpłynęło pozytywnie na naszą mobilizację. Pokazaliśmy, że mamy charakter i że z nami gra się naprawdę ciężko. Walczyliśmy o każdą piłkę, a w naszych poczynaniach widoczna była duża agresja. Przykładem tej agresji jest choćby fakt, że Stelmet po pierwszej połowie miał aż 27 rzutów osobistych. We wtorek będziemy starali się zagrać podobnie.
Wspomniałeś o tej agresji, ale kluczem do uzyskania przewagi była chyba bardzo dobra gra na desce? W pewnym momencie prowadziliście w tym elemencie aż 26:8, a Stelmet był wyraźnie poirytowany częstym ponawianiem przez was akcji.
- Trener Andrej Urlep od początku naszych przygotowań do spotkań ze Stelmetem wbijał nam do głowy, abyśmy mocno walczyli na zbiórce w ataku. Olivier Stević czy Dejan Borovnjak, to nie są goście, których nie można przeskoczyć, czy z którymi nie można wygrać walki na tablicy. Mieliśmy w każdej akcji iść twardo na zbiórkę i tak też robiliśmy. Cieszymy się bardzo, że zwycięstwo zawdzięczamy w bardzo dużym stopniu temu elementowi.
Nie mogę cię nie zapytać o liczbę fauli, która była wam gwizdana w tym meczu. Nie przypominam sobie spotkania, w którym zespół po 40 minutach miał na swoim koncie 37 przewinień, a po trzech kwartach na waszym koncie było ich już 30. Czy tak drobiazgowe sędziowanie nie przeszkadzało wam w twardej obronie, z której przecież słyniecie?
- Bardzo nam to przeszkadzało, gdyż przy naszej dobrej obronie na zaledwie sekundę czy dwie przed zakończeniem akcji odgwizdywany był faul, gdzie moim zdaniem w niektórych sytuacjach w ogóle tego faulu nie było. Sędziowie byli tacy, a nie inni, ale nie ma, co narzekać. Teraz to już przeszłość, ale w następnym meczu na pewno znów zagramy bardzo agresywnie, nawet jeśli będzie to okupione dużą liczbą przewinień.
W ostatniej akcji pierwszej połowy zdecydowałeś się na rzut z połowy boiska na lekko ponad 3 sekundy do końca. Bardzo poirytowany twoja decyzją był trener Urlep. Co po tej akcji powiedział ci szkoleniowiec?
- Powiedział mi, że z przodu był Rocky Trice, który spokojnie mógł otrzymać ode mnie piłkę i trafić punkty. Jednak w momencie, kiedy otrzymałem piłkę, usłyszałem od jednego ze swoich kolegów hasło "rzut", więc nie namyślając się zrobiłem dwa kroki i rzuciłem. Dopiero wtedy spojrzałem, że były jeszcze trzy sekundy i zrozumiałem, że mogłem spokojnie podać do Rocky'ego. Całą winę za tę akcję biorę na siebie, gdyż nie spojrzałem w odpowiednim momencie na zegar i dałem się ponieść emocjom. Trudno, następnym razem spojrzę już na zegar (śmiech).
Jak twoim zdaniem dzisiejsza porażka wpłynie na Stelmet? Myślisz, że we wtorek będą oni bardziej zmobilizowani czy może taki mecz, jak ten dzisiejszy ich podłamie?
- Wydaje mi się, że będą chcieli udowodnić nam, że ich dzisiejsza porażka z nami nie powinna mieć miejsca, ale boisko zweryfikowało to inaczej. Na pewno będą walczyli, bo nie mogą pozwolić sobie na przegranie dwóch spotkań u siebie. Możemy spodziewać się ciekawego widowiska, a ja mogę obiecać, że my będziemy grali bardzo twardo, tak jak w pierwszym meczu.
Tym zwycięstwem sprawiliście, że w tym momencie przewaga parkietu jest po waszej stronie. Jakie twoim zdaniem ma to znaczenie dla tej rywalizacji?
- Może być tak, że wygrywając we wtorek, chociaż wiemy, jak będzie to niezwykle trudne zadanie, będziemy mieli szansę zakończenia tej serii już w piątek we własnej hali. Nasza druga wygrana w Zielonej Górze postawiła by naszych rywali pod ogromną ścianą i zdajemy sobie z tego sprawę. W Słupsku kibice są cudowni, cała hala będzie na czerwono, więc Stelmet miałby niesamowicie ciężkie wyzwanie. Liczę na to, że uda nam się wywieźć drugie zwycięstwo z Zielonej Góry, a potem dokończymy dzieła u siebie.
Dzisiejsza wygrana spowodowała, że osiągnęliście plan minimum, czyli co najmniej jedno zwycięstwo w Zielonej Górze. Czujecie, że ta druga wygrana, o której wspominałeś przed chwilą, może psychicznie dobić waszego rywala?
- Jeżeli pokonamy Stelmet w jego hali po raz drugi, to nie damy im cienia szansy, na to, aby choć przez chwilę pomyśleli, że są w stanie w jakikolwiek sposób zagrozić nam w Słupsku. Jedno zwycięstwo jeszcze nie znaczy tak wiele, ale druga wygrana byłaby milowym krokiem w stronę półfinału.
Jak na parkiecie podczas swojego play-offowego debiutu czuł się Michał Nowakowski?
- Czułem się bardzo dobrze, a zawdzięczam to w głównej mierze osobie trenera Urlepa, który wcześniej przeprowadził ze mną indywidualną rozmowę. Powiedział mi, że jest to normalny mecz i żebym nie podchodził do niego, jak do spotkania o mistrzostwo świata. Kazał mi traktować ten mecz, jak każdy inny, ale przygotować się do walki o każdy centymetr parkietu. Ze swojej indywidualnej postawy jestem średnio zadowolony, ale za to bardzo, bardzo szczęśliwy, że moja drużyna wygrała.
Jakim wynikiem zakończy się wasza seria ćwierćfinałowa?
- Na razie nie będę prognozował, ale mam nadzieję, że zakończy się pomyślnie dla Energi Czarnych.