Bulls i Grizzlies obronili własny parkiet

Memphis Grizzlies po dwóch porażkach w Los Angeles, na własnym parkiecie zdołali uporać się z Clippers, a Bulls objęli prowadzenie w serii z Brooklyn Nets.

Trwa dominacja obecnych mistrzów NBA. Drużyna z Miami po raz kolejny bez większych problemów uporała się z Milwaukee Bucks, a świetne spotkanie rozegrał Ray Allen. Dawny zawodnik Boston Celtics spędził na parkiecie niewiele ponad 30 minut, a w tym czasie zdołał trafić 8 z 14 rzutów, co dało mu w sumie 23 punkty.

Podopiecznych Erika Spoelstry do zwycięstwa poprowadził również LeBron James, który uzbierał 22 "oczka", 5 zbiórek oraz 6 asyst. Czwartkowe spotkanie nie układało się natomiast po myśli Dwyane'a Wade'a, który trafił zaledwie jeden rzut z gry i popełnił aż 6 strat.

Heat, pokonując Kozły, zostali obecnie pierwszą drużyną w NBA, która ma na swoim koncie trzy triumfy.

Dla przegranych 16 punktów i 11 zbiórek wywalczył utalentowany Larry Sanders.

Milwaukee Bucks - Miami Heat 91:104 (30:21, 20:27, 18:30, 23:26)

Bucks: Sanders 16, Jennings 16, Ilyasova 15, Mbah a Moute 12.
Heat: Allen 23, James 22, Bosh 16.

Stan rywalizacji: 3:0 dla Heat.

***

Goście z Nowego Jorku przegrywali przez całe spotkanie, ale w końcowych fragmentach wrzucili wyższy bieg i mieli okazję do wyrównania. Za trzy punkty w ostatnich sekundach nie trafił jednak C.J. Watson, a Nets polegli po raz drugi z rzędu.

Obie ekipy rzucały z przeciętną skutecznością z dystansu, a spotkanie owocowało w wiele podkoszowych pojedynków. Brook Lopez uzbierał 22 punty i zebrał 9 piłek, ale po drugiej stronie parkietu był świetnie dysponowany Carlos Boozer. Zawodnik miejscowych Byków po raz kolejny zaprezentował się z bardzo dobrej strony, notując podobnie jak Lopez 22 "oczka" i 16 zbiórek.

Kluczowe znaczenie w trzecim spotkaniu serii odegrał również Luol Deng. Bulls po triumfie na własnym parkiecie prowadzą 2:1, a kolejne spotkanie rozegrane zostanie również w United Center już w najbliższą sobotę.

Chicago Bulls - Brooklyn Nets 79:76 (19:17, 22:17, 24:18, 14:24)
Bulls:

Boozer 22, Deng 21, Hinrich 12.
Nets: Lopez 22, Williams 18, Johnson 15.

Stan rywalizacji: 2:1 dla Bulls.
***

Atut własnego parkietu wykorzystali również Memphis Grizzlies. Niedźwiadki dominowały pod tablicami, a duża w tym zasługa Zacha Randolpha, który skutecznie odizolował od gry Blake'a Griffina. Silny skrzydłowy drużyny ze stanu Tennessee zapisał na swoim koncie imponujące 27 punktów i 11 zbiórek, przy "zaledwie" 16 "oczkach" i dwóch zbiórkach podkoszowego Clippers.

Grizzlies popełnili również mniej strat i przechwycili więcej piłek. Ważne 13 punktów z ławki dorzucił Quincy Pondexter, a Marc Gasol w duecie z Randolphem rozdawał karty pod koszem.

Po stronie przegranych nie było wyraźnie wyróżniającego się gracza. Chris Paul zdobył tym razem tylko 8 punktów i popełnił aż 5 strat, a spotkania do udanych nie mogą zaliczyć również Chauncey Billups, Jamal Crawford czy Caron Butler.

Memphis, po dwóch porażkach w Los Angeles, wygrywając inauguracyjny mecz na własnym parkiecie, nadal liczą się w walce o awans do półfinałów Konferencji Zachodniej.

Memphis Grizzlies - Los Angeles Clippers 94:82 (23:20, 24:19, 23:23, 24:20)
Grizzlies:

Randolph 27, Gasol 16, Allen 13, Pondexter 13.
Clippers: Griffin 16, Barnes 12, Billups 11.

Stan rywalizacji: 2:1 dla Clippers.

Źródło artykułu: