Jeszcze na pięć sekund przed końcem Trefl Sopot przegrywał z Asseco Prokomem Gdynia 71:72. Wówczas z boku akcję wyprowadzali sopocianie. Piłka powędrowała w ręce Michała Michalaka, którego rzut ostatecznie nie doleciał do obręczy, ale na szczęście dla Trefla w odpowiednim miejscu i czasie stał Lorinza Harrington. Amerykanin złapał piłkę i zdążył ulokował ją w gdyńskim koszu przed końcową syreną.
- Takie akcje nie zdarzają się zbyt często. Jak to zrobiłem? Po prostu obserwowałem lot piłki i wiedziałem, że ten rzut Michała nie doleci do kosza. Jako, że nikt mnie pod koszem nie zastawił to skorzystałem z okazji, zebrałem piłkę i umieściłem ją w koszu - mówił "na gorąco" Harrington, bohater niedzielnego spotkania.
Sopocianie pokonali w derbowym pojedynku Asseco, ale ich styl pozostawiał wiele do życzenia. - To wielkie zwycięstwo dla nas, ale muszę powiedzieć, że był to bardzo trudny mecz. Nie lubimy grać takich spotkań, tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa - dodaje Harrington.
Klasę Amerykanina docenia trener Mariusz Niedbalski. - To jest bardzo doświadczony zawodnik. Grał w wielkich klubach, w lidze NBA. Poszedł instynktownie na zbiórkę, bo widział, że Michał Michalak rzucał z bardzo trudnej pozycji. Nie chciałbym nikomu składać specjalnych podziękowań, bo wygrała cała drużyna - stwierdził coach sopocian.