Michał Żurawski: Jak ocenisz swój debiut w barwach AZS Koszalin?*
Cameron Bennerman: To był naprawdę fajny mecz. Pokonaliśmy euroligowy zespół i udowodniliśmy, że trzeba się z nami liczyć. Bardzo ciężko pracowaliśmy na treningach i to, co ćwiczyliśmy udało nam się zrealizować w pełni. Dobrze dzieliliśmy się piłką, przez co mieliśmy pozycję do rzutów i udawało nam się zamieniać je na punkty.
Dlaczego opuściłeś swój ostatni zespół w Turcji?
- Ciężko mi o tym mówić. W zespole działy się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, dlatego zdecydowałem się go opuścić. Staram się zawsze dawać z siebie wszystko, co najlepsze i tak też było podczas mojego pobytu w Turcji.
Ostatnio podpisałeś kontrakt z koszalińskim zespołem. Jak to się stało, że trafiłeś do Koszalina?
- Zespół z Koszalina przedstawił mi bardzo jasno cel, jaki chce osiągnąć oraz rolę, jaką mam w nim pełnić. To była najciekawsza oferta, jaką otrzymałem i jedyna z Polski, wbrew temu, co pisało i mówiło się na ten temat. Czytałem o zainteresowaniu moją osobą Czarnych? Pierwszy raz o takim zainteresowaniu słyszę, telefon mój, ani mojego agenta nie dzwonił w tej sprawie. Czytałem wywiad, w którym o rzekomym zainteresowaniu mną wypowiada się generalny manager Czarnych. Powiedział on w nim, że nie chciałem wrócić do Słupska, a to jest po prostu kłamstwo. Teraz jestem jednak częścią AZS. Szanuję moich nowych kolegów oraz trenera i z radością patrzę w przyszłość.
Nie miałeś jakichś wątpliwości nim podpisywałeś umowę? Byłeś liderem Czarnych dwa lata temu, kiedy oni zdobywali brązowy medal, a teraz przeniosłeś się do Koszalina. Taka sytuacja dla ciebie nie jest chyba łatwo, bo dobrze wiesz, że kibice obydwu zespołów, ładnie mówiąc, nie przepadają za sobą.
- Zdaje sobie z tego sprawę i wiem, że sytuacja w której się znalazłem jest trudna, ale jednocześnie bardzo interesująca. Bardzo szanuję i mam znakomite wspomnienia, jeżeli chodzi o fanów Czarnych. Jeżeli słupski klub złożyłby mi odpowiednią ofertę, może teraz grałbym ponownie dla nich? Jednak podpisując kontrakt w Koszalinie, wiedziałem, że muszę teraz robić wszystko, aby to AZS zwyciężał, nawet jeśli naszym rywalem będą Czarni. Mimo wszystko to specjalna sytuacja dla mnie.
Wspomniałeś o grze AZS-u z Czarnymi. 8 marca twoja nowa drużyna przyjedzie do Słupska na mecz, który jest wielce prawdopodobne będzie decydował o wejściu do górnej szóstki. To będzie szczególne spotkanie dla ciebie?
- Oczywiście, to będzie bardzo ważna gra dla obydwu drużyn, ale w głównej mierze także dla mnie. Czarni byli moim pierwszym zespołem w Polsce, z którym zdobyłem brązowy medal, dlatego zawsze będą mieli specjalne miejsce w moim sercu. Zagrać przeciwko nim i to w Hali Gryfia na pewno będzie dla mnie specjalnym wyzwaniem.
Z czasów gry w Enerdze Czarnych znasz się z Pawłem Leończykiem, który obecnie występuje w Koszalinie. Rozmawiałeś z nim odnośnie koszalińskiego klubu przed podpisaniem umowy?
- Nie, nie było mi to potrzebne. Jednak odkąd opuściłem Polskę cały czas mam bardzo dobry kontakt z Leonem, który jest moim kumplem. Przed podpisaniem kontraktu spojrzałem na skład i kiedy zobaczyłem w nim Pawła zrobiłem po prostu "oooo". Nasze relacje zawsze były dobre, choćby z tego względu, że zna on bardzo dobrze angielski, dlatego nie mieliśmy kłopotów z komunikacją. Bardzo cieszę się, że Leon jest w tej drużynie.
Dwa lata temu we Włocławku doznałeś tej fatalnie wyglądającej kontuzji więzadeł krzyżowych. Jaki jest obecnie twój stan zdrowia? Jesteś gotowy do gry na 100%?
- Chyba mecz z Asseco Prokomem pokazał, że z moim zdrowiem już wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wiele mówi się o tym, że opuściłem ostatni sezon, ale to nie było tak. Po prostu musiałem poddać się operacji nogi i bardzo długo dochodziłem po niej do siebie, gdyż nie chciałem wrócić za wcześnie i ryzykować odnowieniem się urazu. Teraz jednak nie mogę na nic narzekać i pozostało mi jedynie cieszyć się z gry w koszykówkę.
Co możesz powiedzieć o swoich nowych kolegach zespołu oraz szkoleniowcu?
- Uwielbiam ich. Wszyscy są naprawdę przyjaźni i bardzo dobrze mnie przyjęli. Gracze mają naprawdę spore umiejętności i widać, że drzemie w nich spory potencjał. Trener natomiast jest bardzo spokojnym człowiekiem, który dużo skupia się na najdrobniejszych szczegółach. Nie mówi za dużo po angielsku, ale nie mam z tym problemu. Wszyscy wzajemnie w siebie wierzą, wspierają się i mogę stwierdzić, że naprawdę dobrze się wśród nich czuję.
Na zakończenie - Cameron Bennerman w barwach Energi Czarnych Słupsk, czy to jeszcze kiedykolwiek możliwe?
- Wszystko się może zdarzyć, a ja sam nie mogę niczego wykluczyć. Czarni mają specjalne miejsce w moim sercu, którego nikomu nie uda się zająć. Chyba wszyscy w Polsce zdają sobie z tego sprawę. Jednak jako zawodnik chciałbym być szanowany, tak jak ja szanuję pracodawców. Koszykówka to przecież biznes. Przed sezonem Czarni zgłosili się do mnie, z czego bardzo się ucieszyłem, gdyż chciałem tam grać, ale kontrakt jaki mi zaproponowano wiązał się z kompletnym brakiem szacunku do mojej osoby. W przyszłości jednak wszystko jest możliwe.
* Rozmowa przeprowadzona w sobotę wieczorem, zaraz po meczu z Asseco Prokomem Gdynia