To jest kwintesencja koszykówki! - rozmowa z Ronaldem Dorsey'em, zawodnikiem Rosy Radom

W Polsce jest od nieco ponad miesiąca, a już zdążył zyskać sympatię kibiców Rosy. Ronald Dorsey - najskuteczniejszy zawodnik meczu ze Startem Gdynia - odpowiedział na kilka pytań naszego portalu.

Piotr Dobrowolski: Co zadecydowało o waszym zwycięstwie nad Startem Gdynia?

Ronald Dorsey: Myślę, że zagraliśmy bardzo zespołowo. Każdy z nas stanął na wysokości zadania. Ponadto dobrze spisaliśmy się w obronie, zamknęliśmy rywalom drogę do kosza. Sami szukaliśmy różnych okazji do zdobycia punktów i to się udało. To był dobry występ w naszym wykonaniu.

Otrząsnęliście się po wysokiej porażce, jakiej doznaliście w Sopocie...

- Powiem szczerze, że nie wiem, co się stało w Sopocie. Zostaliśmy zdominowani przez gospodarzy. Zagrali bardzo agresywnie, od początku wywarli na nas dużą presję, nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Jestem zadowolony, że teraz zagraliśmy zespołowo, stanowiliśmy drużynę od początku do końca meczu.

Jak czujesz się w Radomiu po kilku spędzonych tu tygodniach?

- Czuję się tutaj bardzo dobrze. Klub poczynił ostatnio duże zmiany, które, w mojej opinii, wyjdą zespołowi na dobre. Atmosfera zarówno wokół drużyny, jak i wewnątrz niej, jest dobra.

Na co was stać w tym sezonie?

- Sądzę, że w kolejna runda będzie lepsza w naszym wykonaniu. Musimy wygrać kilka początkowych spotkań, wtedy łatwiej będzie załapać nam się do czołowej "ósemki", która zagra w play-offach. Właśnie ten cel jesteśmy w stanie osiągnąć.

Kilkanaście dni temu dołączył do was Dominique Wise...

- Uwielbiam go! Jest świetnym koszykarzem, kapitalnie podaje, potrafi również zdobyć punkty w ważnych momentach. Ma bardzo dobry przegląd pola, potrafi dostrzec lepiej ustawionego kolegę.

W sobotę wasza dwójka popisała się kilkoma efektownymi zagraniami, kibicom szczególnie do gustu przypadł alley-oop z drugiej połowy. Często to ćwiczycie?

- Trenujemy to od czasu do czasu, ale wyszło to spontanicznie. Jeżeli grasz z tak dobrym rozgrywającym jak Nic, wystarczy, że spojrzysz na niego podczas akcji, a już widzisz, co będzie chciał grać. Przeczuwałem, że zechce podać nad obręcz. To jest kwintesencja koszykówki, to jest w niej najpiękniejsze!

Po serii kilku porażek wreszcie odnieśliście zwycięstwo, a następna kolejka zostanie rozegrana dopiero za dwa tygodnie. Tak długa przerwa wam nie przeszkodzi?

- Nie, myślę, że nie. Będziemy trenować normalnym cyklem. W sobotę, czyli zwykle w dniu rozgrywania meczu, także spotykamy się na zajęciach, więc ta przerwa nam nie przeszkodzi, a wręcz przeciwnie - my, nowi zawodnicy, będziemy mogli lepiej zgrać się z resztą drużyny, poznać więcej zagrywek.

Posiadałeś jakieś informacje na temat polskiej ligi przed przyjściem do Rosy?

- Grałem przez pięć-sześć lat w europejskich ligach, więc wiedziałem, co dzieje się w Polsce. Również od moich kolegów znajdujących się w waszym kraju słyszałem wiele dobrego na temat TBL. Liczę się z ich zdaniem, dlatego te opinie przekonały mnie do tego, że warto spróbować tutaj swoich sił.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Jak ocenisz je na tle pozostałych krajowych rozgrywek, w których występowałeś?

- To bardzo silne, wyrównane rozgrywki. Gra tutaj wielu szybkich graczy, jestem zadowolony właśnie z tego faktu, zwłaszcza że w Australii, gdzie występowałem ostatnio, gra jest zdecydowanie wolniejsza.

Znałeś wcześniej któregoś z amerykańskich koszykarzy grających w Radomiu?

- Znałem wcześniej J.J'a (Montgomery'ego-przyp.red.), z jego występów w Finlandii. Graliśmy wtedy w przeciwnych drużynach, bodajże w 2005 roku. Kontaktowaliśmy się w sprawie mojego przyjazdu do Radomia, na pewno pomógł mi w podjęciu decyzji o przejściu do Rosy. Pozostałych graczy nie miałem okazji poznać.

Nieco ponad tydzień temu wasze szeregi opuścił Nicola Vasojević...

- Jest bardzo dobrym koszykarzem. Według mnie wybrał dobrze. Wobec kłopotów zdrowotnych, jakie trapią obecnie Anwil, będzie miał sporo okazji do zaprezentowania swoich umiejętności.

Dominique Wise przyleciał do Polski w krótkich spodniach, był zaskoczony niskimi temperaturami. Ty byłeś lepiej przygotowany?

- Tak, zima mnie akurat nie zaskoczyła (śmiech). Jest tak samo jak w Detroit, skąd pochodzę, więc niska temperatura nie robi na mnie żadnego wrażenia.

Ronald Dorsey uwielbia kończyć akcje w efektowny sposób
Ronald Dorsey uwielbia kończyć akcje w efektowny sposób
Komentarze (0)