Miami Heat na kolanach po dwóch dogrywkach!

Niesamowitą dawkę wrażeń zapewnili nam w niedzielny wieczór koszykarze Miami Heat i Boston Celtics. Mistrzowie NBA polegli po dwóch dogrywkach, a Paul Pierce zanotował imponujące triple-double!

W tym artykule dowiesz się o:

Po sześciu porażkach z rzędu podnieśli się wreszcie Boston Celtics. Drużyna z Massachusetts na własnym parkiecie, po zapierającym dech w piersiach i wywołującym gęsią skórkę spotkaniu, ograła jednego z największych rywali - Miami Heat!

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Niedzielny pojedynek od pierwszych minut rozgrzał wszystkich odbiorców do czerwoności. Długo wyczekiwane spotkanie spełniło wszystkie pokładane nadzieje, a dodatkowym smaczkiem był powrót do TD Garden Raya Allena. Dawny zawodnik zielonych został wygwizdany przez trybuny, a jego każdy kontakt z piłką cały czas prowokował publiczność.

Przez pełne 48 minut oba zespoły walczyły tak naprawdę cios za cios, kosz za kosz. W ostatnich sekundach to jednak gospodarze mieli wszystkie atuty w ręku. Niesamowitym rzutem za trzy punkty stan rywalizacji wyrównał jednak LeBron James, doprowadzając tym samym do dogrywki.

W doliczonym czasie MVP zeszłego sezonu wywindował swój zespół na cztery "oczka" przewagi i wydawało się, że Heat mają już zwycięstwo w garści. Nic bardziej mylnego. Po krótkiej przerwie na wyżyny swoich umiejętności wspiął się Kevin Garnett. Tym razem na zwycięstwo nie trafił Dwyane Wade, a uradowani kibice spędzili w hali kolejne dodatkowe pięć minut.

Druga dogrywka dostarczyła nie mniej emocji niż pierwsza. Goście z Florydy znów prowadzili, ale ponownie miejscowym udało się wybrnąć z krytycznej sytuacji. Najpierw do kosza trafił Jason Terry, a następnie Paul Pierce. "Żar" miał szansę odmienić losy spotkania, ale w ostatniej akcji pomylił się tym razem Shane Battier, daleko zepchnięty na obwód przez świetną obronę Celtów. Wcześniej LeBron James nie zdołał uratować swojej ekipy rzutem z dystansu.

Celtics do wielkiego triumfu poprowadził wspomniany wyżej Pierce, który uzbierał triple-double na poziomie 17 punktów, 13 zbiórek i 10 asyst! 24 "oczka" dołożył Garnett. Warto podkreślić jeszcze, że miejscowi musieli sobie radzić bez klasycznego rozgrywającego. Rajon Rondo z powodu kontuzji opuści najprawdopodobniej cały sezon.

Po stronie przegranych świetnie spisywał się James, autor 34 punktów, 16 zbiórek i 7 asyst. Tyle samo zbiórek zapisał na swoim koncie Chris Bosh, a 21 punktów zdobył z ławki Ray Allen, dla którego to spotkanie było wyjątkowe. Zawiódł z pewnością Dwyane Wade, który trafił zaledwie 6 z 20 oddanych rzutów.

Boston Celtics - Miami Heat 100:98 (22:26, 23:19, 19:23, 23:19, 6:6, 7:5)
Celtics:

Garnett 24, Pierce 17, Terry 13.

Heat:
James 34, Allen 21, Wade 17.

Komentarze (6)
avatar
Anakin
28.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Boston zagrał ciekawą koszykówkę, chociaż momentami za bardzo rzucali się na kosz w q2 jeśli pamięć mnie nie myli.. Spokojnie przygotować akcję, na np. Pierce'a żeby po zasłonie wyszedł , albo Czytaj całość
avatar
JaMaL 5
28.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
rzeczywiscie na kolanach... 2 pkt w plecy.
na marginesie dobry meczyk! 
avatar
heat_rays_fan
28.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a i ostatnia akcja to nie wiem co to było, albo źle rozpisana przez Spo, albo źle wykonana, bo raczej nie miał rzucać Battier z 10m, ogólnie tragiczne rozwiązanie, było 4 sek, można spokojnie p Czytaj całość
avatar
heat_rays_fan
28.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
świetny mecz, szkoda, że Miami to przegrało. Trochę sędziowie dziś się nie popisali, w obydwie strony jakby nie było, np. rzut Garnetta z końcówki 4q po ewidentnym kroku. Mecz w cieniu kontuzji Czytaj całość
avatar
dillinger79
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
- bez przesady z tym wygwizdaniem Allena
- bez przesady z tymi 'kolanami' Miami, przegrali ledwie dwoma punktami