Pomeczowa konferencja prasowa zespołu Energi Czarnych rozpoczęła się tak samo, jak każda inna. Trener Marius Linartas tak tłumaczył przyczyny porażki swojego zespołu. - Nasza gra wyglądała trochę tak jak przeciwko AZS Koszalin w pierwszej rundzie. Wówczas koszalinianie rzucili się na nas w pierwszej kwarcie, a moi zawodnicy nie potrafili przeciwstawić się temu. W Gdyni nie poradzili sobie z agresywną obroną gospodarzy. Graliśmy za miękko w ataku. Widać było, że rywale po odejściu Blassingame'a byli bardzo zmotywowani. Gdy zabrakło Amerykanina więcej okazji do gry z piłką miał Zamojski i to mu wyszło na dobre. Natomiast u nas trzeba wymagać więcej od takich zawodników jak Knutson. Tego typu gracz nie może oddać tylko jednego rzutu za trzy punkty, w dodatku niecelnego - stwierdził opiekun słupskiej ekipy.
Interesująco zaczęło się robić w momencie, kiedy.. do głosu doszli dziennikarze, którzy przybyli na ten mecz ze Słupska. Niczym jak bumerang powrócił temat dymisji trenera Linartasa. Litewski szkoleniowiec tak odpowiedział na jego ewentualne odejście z zespołu: To nie czas i miejsce rozmawiać o moim odejściu. Do tej sprawy ustosunkowałem się trzy tygodnie temu. Te kompetencje pozostają w gestii zarządu klubu. Dziennikarzom ta odpowiedź nie wystarczyła i wówczas jeden z nich postanowił przytoczyć jedno ze znanych powiedzeń: "Kończ waść, wstydu oszczędź". Trener Linartas nie ustosunkował się już jednak do tego stwierdzenia.
Saga pt. "czy odejdzie Linartas" trwa już od jakiegoś czasu. Litewski szkoleniowiec nie ma dobrej passy, ponieważ jego zespół przegrał pięć z ostatnich sześciu rozegranych spotkań.