Jakub Artych: W niedzielnym pojedynku nie zawiedliście swoich fanów i pewnie pokonaliście drużynę ze Stargardu Szczecińskiego.
Marcin Salamonik: Po przegranym ostatnim spotkaniu z Polonią Przemyśl chcieliśmy udowodnić przede wszystkim sobie, że był to wypadek przy pracy i drugie takie spotkanie nie może nam się przydarzyć. Innym tematem jest jednak to, że termin i godzina rozgrywania meczu w Szczecinie mając w perspektywie następną kolejkę już w środę to był chyba jakiś żart.
Do przerwy jednak Spójnia była wymagającym przeciwnikiem dla MOSiR-u. Co zadecydowało, iż po zmianie stron odskoczyliście rywalom?
- Po przerwie zaczęliśmy grać agresywniej w obronie, nie popełnialiśmy tyle błędów co przed przerwą. Do tego doszła dobra, zespołowa gra w ataku. To wszystko złożyło się na wygraną nad zespołem Spójni.
Za nami już niemal połowa rundy zasadniczej. Jesteś zadowolony z miejsca jakie zajmuje obecnie MOSiR?
- Myślę, że możemy być zadowoleni. Liga w tym roku jest bardzo silna i wyrównana, a my mimo tego praktycznie od początku nie wypadamy z czołówki. Szkoda nam przede wszystkim dwóch spotkań przed własną publicznością z Kutnem i Toruniem. Mecze te były jak najbardziej do wygrania.
Na co tak realnie stać ekipę z Podkarpacia w tych rozgrywkach?
- Na co nas stać to okaże się w kwietniu. Na razie naszym celem jest wejście do fazy play off, co wcale nie będzie takie łatwe. Do każdego spotkania musimy podchodzić przygotowani na 100 procent, ponieważ mała seria porażek może zdecydować o tym, że wypadnie się z 8.
Spodziewałeś się, że WKS Śląsk Wrocław będzie w tym sezonie aż tak mocny? Na chwilę obecną można powiedzieć, iż beniaminek jest murowanym faworytem do wygrania ligi.
- Beniaminkiem to Śląsk jest tylko z nazwy. Mają jasno postawiony cel, jakim jest awans do ekstraklasy, więc nie można się dziwić, że skompletowali tak mocny skład. Ale wszystko wyjaśni się w play offach. Już kiedyś Zastal Zielona Góra też zdominował rundę zasadniczą, a przegrał w 1 rundzie ze Stalą Stalowa Wola, więc niczego nie można przesądzać.
Jak na zespół z Krosna wpłynęły ostatnie zawirowania związane z odejściem Piotra Pluty?
- Staraliśmy się o tym nie myśleć, ale na pewno siedziało to w naszych głowach. Decyzja zapadła nagle, nie wiedzieliśmy za bardzo co się dzieje, ale to są sprawy między Piotrkiem a klubem i nikt z nas się nie wtrącał.
Nie żałujesz, że Piotrka nie ma już w zespole?
- Piotrek był podstawowym zawodnikiem drużyny i na pewno szkoda, że rozwiązał kontrakt. Dawał nam dużo dobrego i szkoda, że nie ma go już w drużynie. Życzę mu jak najlepiej w nowym zespole.
W miejsce Pluty przyszedł doświadczony Rafał Glapiński. Jak ocenisz popularnego Glapę?
- Rafał jest bardzo doświadczonym zawodnikiem. Od wielu sezonów gra w 1 lidze, zbierał też doświadczenie na parkietach ekstraklasy i z meczu na mecz coraz bardziej pokazuje, że będzie dla nas wzmocnieniem.
Jesteś w tym sezonie jednym z filarów MOSiRu Krosno. Czy po dobrym sezonie w I lidze chciałbyś spróbować swoich sił w ekstraklasie? Pytam o to nieprzypadkowo, gdyż wielu zawodników otwarcie przyznaje, iż w I lidze również można pograć na przyzwoitym poziomie i TBL nie jest już aż tak atrakcyjna.
- Jeżeli chodzi o ekstraklasę, to na pewno chciałbym tam zagrać z drużyną z Krosna. A co do drugiej części pytania, to mam takie samo zdanie. I liga jest naprawdę mocna, a główna różnica w poziomie między naszą ligą a ekstraklasą to nie są wyłącznie umiejętności, a warunki fizyczne. Wiadomo, że nie mówię tutaj o zespołach Asseco, Turowa, Trefla czy AZSu Koszalin, bo tam grają kadrowicze i najlepsi polscy koszykarze.
Nie mówię, że aż tak jest źle, ale do tych miast które wymieniłem brakuje nam sporo niestety. A po za tym kontraktowanie zawodn Czytaj całość