Sobotni mecz przeciwko AZS Koszalin był dla Michała Sokołowskiego czwartym, w którym wyszedł do gry w pierwszej kwarcie. Po raz pierwszy 20-latek otrzymał taką szansę w starciu z Treflem Sopot i wykorzystał ją znakomicie, zdobywając dziewięć oczek w pierwszej kwarcie.
Przeciwko koszalinianom również zaczął od mocnego uderzenia - szybko rzucił siedem punktów, trafiając m.in. zza łuku, ale pod koniec kwarty trener Milija Bogicević zdjął go z parkietu. Jak się potem okazało - na własne życzenie koszykarza.
- Jeszcze dużo wody w Wiśle musi upłynąć, żeby on dostał końcówkę w tak wyrównanym meczu, jak ten. Zresztą, jeśli młody zawodnik prosi o zmianę już w pierwszej kwarcie, to musi wiedzieć, że do końca spotkania już nie wejdzie. To taka nauczka na przyszłość. Młody zawodnik nie może pokazać, że chce opuścić boisko - komentował po meczu szkoleniowiec Anwilu.
Drugim zawodnikiem, który podpadł Serbowi był Ryan Wright. Kanadyjczyk pojawił się parkiecie w pierwszej kwarcie, ale po tym jak w ataku w prostej sytuacji popełnił błąd kroków, a następnie sfaulował w obronie Darrela Harrisa, trener Bogicević zdecydował się posadzić go na ławce.
- Gdyby była taka potrzeba, grałby więcej. Niestety w moim przekonaniu Ryan radzi sobie coraz słabiej, gra coraz gorzej i przez to wybija z rytmu cały zespół. Staram się do niego dotrzeć, staram się jak najprościej przekazać informacje do jego głowy, ale niestety on ma spadek formy - powiedział opiekun Anwilu.
Wright gra słabo, a Sokołowski dostał nauczkę
Ryan Wright zagrał przeciwko AZS Koszalin tylko przez trzy minuty, a Michał Sokołowski spędził na parkiecie niespełna kwartę. Obaj zawodnicy podpadli trenerowi Miliji Bogiceviciowi.
Źródło artykułu: