Trener Milija Bogicević nie zastał zgliszczy po zwolnieniu wcześniejszego szkoleniowca Anwilu Włocławek, ale jednocześnie nie zastał drużyny, a jedynie zlepek indywidualności. Mimo to, po jego przyjściu przeciwnicy potrzebowali aż sześciu tygodni by wreszcie pokonać ekipę "Rottweilerów". Zespołem, który przerwał passę włocławian był AZS Koszalin dowodzony przez Teo Cizmicia.
- Nie ważne jak gramy, ile strat popełniamy, ile rzutów nie trafiamy, najważniejsze jest to, że wygrywamy - powiedział po ostatniej syrenie chorwacki szkoleniowiec Akademików, mając na myśli to, że jego podopieczni przegrali zbiórkę (32:47), a także rozdali również mniej asyst (6:15). Te elementy zrekompensowali sobie jednak lepszą skuteczności z dystansu (7/23 przy 5/30 Anwilu) czy mniejszą ilością strat (14:10).
- Jestem bardzo szczęśliwy, że udało nam się pokonać Anwil w ich własnej hali. Myślę, że wykonaliśmy kawał solidnej roboty, a bardzo dobrze zagrał zwłaszcza Robert Skibniewski. Anwil mocno naciskał na niego, starali się ograniczyć jego pole manewru przy akcjach pick and roll, ale mimo wszystko dał radę. I nie chodzi tu o to, że nie zanotował żadnej asysty, bo był skuteczny w innych elementach - komentował Cizmić.
Anwil prowadził już 60:56 na trzy minuty przed końcem meczu, ale Jeff Robinson do spółki z Sekiem Henry'm zdobyli siedem punktów z rzędu i wymuszając trzy faule Rubena Boykina (musiał zejść z parkietu), wyszli na prowadzenie 63:60. Włocławianie mieli co prawda jeszcze dość czasu na zmianę losów spotkania, ale przestrzelili pięć rzutów wolnych. - Pokazaliśmy wielkie zaangażowanie i po raz kolejny zagraliśmy ambitnie przez 40 minut - dodał Chorwat.
Co ciekawe, Teo Cizmić był już kiedyś w Hali Mistrzów jako… zawodnik. W sezonie 2004/2005 bronił bowiem barw tureckiego Tuborga Izmir i 4. kolejce Ligi Europejskiej przybył do Włocławka na mecz pucharowy. Anwil przegrał tamto spotkanie po dogrywce 82:97, a obecny trener AZS zdobył wówczas 21 punktów, trafiając pięciokrotnie zza łuku. W rewanżu rzucił 11 oczek, a Anwil przegrał 68:86.
Teo Cizmić: Ambitnie przez 40 minut
Teo Cizmić jako pierwszy pokonał w tym sezonie Miliję Bogicevicia. Dzięki zwycięstwu w Hali Mistrzów Chorwat przerwał passę pięciu ligowych meczów bez porażki Anwilu Włocławek.
Źródło artykułu: