Zawodnik Polpharmy Starogard Gdański podkreśla, że Puchar Polski jest dla jego drużyny bardzo ważny. - Nie po to się jedzie taki kawał drogi, żeby odpuszczać. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz i się przełamać. Co prawda trener dał pograć wszystkim, można powiedzieć, że podzielił minuty każdemu po równo. Był w tym konsekwentny, ale na pewno nie brał pod uwagę porażki. W żaden sposób nas to nie usprawiedliwia. Przegraliśmy na własne życzenie, i zostaje mi pogratulować drużynie Jeziora, bo po przerwie zagrali bardzo dobrze i odrobili sporą stratę - analizuje Łukasz Majewski.
Pierwsza połowa w wykonaniu gości była bardzo dobra. Do przerwy podopieczni Wojciecha Kamińskiego prowadzili 35:24. Po nerwowej i emocjonującej końcówce wygrało jednak Jezioro Tarnobrzeg 63:62. - Może uciekła koncentracja, ciężko to nazwać. Dużo chaosu, słaba skuteczność i głupie straty. Tak wyglądała nasza gra. Ciężko myśleć z taką dyspozycją o wygranej na wyjeździe. To jest bardzo ciężki teren, daleka podróż plus groźny rywal, i naprawdę ciężko po takim meczu się będzie nam wracać do domu.
Mecz w Tarnobrzegu będzie z pewnością dobrym materiałem do analizy, przed dwoma kolejnymi meczami tych drużyn, które tym razem odbędą się na parkiecie Polpharmy. - Na pewno będzie co analizować, trzeba wyciągać wnioski. Zagramy dzień po dniu dwa mecze, ligowy i rewanż w pucharze. Dla nas teraz najważniejszy jest mecz z Kotwicą i z tego meczu trzeba wyciągnąć jakąś naukę. Mamy naprawdę dużo do poprawienia. Nie chodzi tylko o ten mecz, a ostatnich parę spotkań. Gramy dobrze, potrafimy walczyć z mocnymi drużynami, a nagle przychodzi jakiś kryzys, może brak koncentracji. Rywal nam odjeżdża i jest po meczu. Przez własne głupoty, jakie robimy na parkiecie tworzymy sobie taką sytuację - przekonuje 30-letni skrzydłowy.
Doświadczony zawodnik przyznaje, że nie patrzy specjalnie na swoje własne dokonania. Najważniejsze są wyniki drużyny. - Ze skutecznością jest różnie, ciężko mi powiedzieć. Generalnie nie jest sztuką rzucić 25 punktów w Koszalinie, a przegrać spotkanie. Najważniejsze są wygrane, a nie moje osobiste występy. Ze Startem zagrałem bardzo słabo, ale wygraliśmy i po meczu miałem satysfakcję i zupełnie inaczej się czułem. Za długo gram w koszykówkę, by myśleć o swoich własnych statystykach - kończy Majewski.