Fatalna passa mistrza trwa - relacja z meczu BK IMOS Brno - Wisła Kraków

Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał. Po trzech kolejkach zmagań Wisła ma na koncie komplet porażek w Eurolidze. W środę przegrała ona, notabene znów po dogrywce z BK Brno 74:77.

Wiślaczki przed spotkaniem deklarowały ogromną motywację aczkolwiek sam początek niemal tradycyjnie upłynął pod znakiem nieskuteczności. Szczęście polegało jednak na tym, że wśród nich była Tina Charles, dla której walka pod tablicami to chleb powszedni. Dzięki niej piłki nawet po niecelnych próbach zwykle wracały w posiadanie partnerek. Żeby oddać rzeczywisty obraz trzeba powiedzieć, iż gospodynie również bardzo rzadko trafiały do kosza. Pierwotnie tej sztuki dokonała tylko Tereza Peckova, czyli przynajmniej teoretycznie jedno z najgroźniejszych ogniw teamu.

Tendencja ta zmieniła się po kilku minutach. Obie strony wreszcie wykonały parę akcji bardziej wartych uwagi, co było znakiem, iż kibiców czeka jeszcze wiele emocjonujących fragmentów. Biała Gwiazda swoje poczynania opierała o wspomnianą wcześniej Amerykankę. MVP sezonu zasadniczego WNBA wykazywała ogromną aktywność i liderowała w wielu indywidualnych statystykach. Gdy swoje "trzy grosze" dorzuciła jeszcze Dora Horti wynik brzmiał 9:14, co mogło satysfakcjonować osoby związane z ekipą mistrza Polski.

W drugiej kwarcie krakowianki niby posiadały inicjatywę, lecz Czeszki stąpały im po piętach. Dużo pożytecznej pracy wykonywały doświadczona Hana Horakova oraz Farhyia Abdi. Zwłaszcza ostatnia z nich miała niespożyte siły i nadawała ton grze w obu formacjach. Nie da się ukryć, że starania tego duetu przyniosłyby pewnie większe efekty gdyby nie dość twarda defensywa rywalek. Polska drużyna pozostawiała niewiele swobody poszczególnym zawodniczkom Basketbalovego Klubu, które większość akcji marnowały. Dopiero Anna Jurcenkova wzięła odpowiedzialność na swoje barki i w pojedynkę zniwelowała straty. Wówczas trener Jose Ignacio Hernandez poprosił o czas, by podać podopiecznym niezbędne wskazówki. Krótka przerwa przyniosła wymierne korzyści. Wisła jeszcze przed długą przerwą przyspieszyła i za sprawą Cristiny Ouvina, a także Pauliny Pawlak objęła prowadzenie 33:28.

Piętnastominutowy odpoczynek niewiele zmienił w dotychczasowym scenariuszu. Złoty medalista FGE co prawda znajdował się w bardziej komfortowym położeniu, jednakże ani na moment nie mógł stracić czujności jeśli myślał o końcowym sukcesie. Oprócz świetnie dysponowanej Charles poprawnie spisywała się również wymieniana już Ouvina. Hiszpanka fakt faktem popełniła trochę błędów, ale w ogólnym rozrachunku wychodziła na plus. Zresztą rezultat 35:45 mówił sam za siebie.

Niestety dla kibiców przybyłych ze stolicy Małopolski nie był to koniec emocji. Chwila nieuwagi wystarczyła, żeby BK IMOS się przebudził i powrócił do rywalizacji. Znów w roli głównej wystąpiła Horakova, wspierana przez Nicole Ohlde. Znalazły one sprytny sposób na zasieki obronne oponenta, w związku z czym przed decydującą batalią liczyły się w walce o pełną pulę.

Przekonanie to nabrało znaczenia zwłaszcza w połowie czwartej "ćwiartki". Wierzące we własne umiejętności miejscowe nie tylko poszły za ciosem, ale też przechyliły szalę zwycięstwa na swoją stronę, sprawiając wrażenie bardzo pewnych i opanowanych. Biała Gwiazda w tych newralgicznych momentach użyła sprawdzonego wariantu czyli kierowania piłek pod adresem Charles. Jedna z najlepszych środkowych na świecie nie zawodziła, choć spudłowała rzut prawdopodobnie na wagę zwycięstwa w regulaminowym czasie. Wtedy jasnym się stało, że wobec remisu 64:64 potrzebna będzie dogrywka.

Dodatkowa partia podobnie jak przed tygodniem przy okazji konfrontacji z Uni Gyor nie przyniosła Wiśle szczęścia. Przeciwniczki wykazały się większą inicjatywą oraz konsekwencją. Rozstrzygnięcie zapadło de facto czternaście sekund przed finiszem, kiedy za trzy przy remisie 72:72 przymierzyła Veronika Vlkova. 28-latka w ten sposób praktycznie zapewniła triumf swojemu klubowi, a sternikom teamu spod Wawelu przysporzyła ogromny ból głowy gdyż ten ma aktualnie w swoim dorobku trzy porażki i przed sobą starcia z takimi firmami jak Spartak Moskwa czy Rivas Ecopolis Madryt.

BK Imos Brno - Wisła Can Pack Kraków 77:74 (11:14, 17:19, 17:18, 19:13, d. 13:10)

BK Imos:
Farhiya Abdi 26, Hana Horakova 15, Nicole Ohlde 14 (13 zb), Veronika Vlkova 8, Anna Jurcenkova 8, Romana Hejdova 2, Barbora Kasparkova 2, Tereza Peckova 2,

Wisła Can Pack: Tina Charles 32 (14 zb), Cristina Ouvinia 10, Katarzyna Krężel 8, Anke DeMondt 8, Dora Horti 8, Paulina Pawlak 4, Justyna Żurowska 4, Petra Stampalija 0, Katarzyna Suknarowska 0.

Źródło artykułu: