Ostatnie spotkanie na szczycie I ligi koszykarzy miało dwie odsłony. Po pierwszej połowie AZS WSGK Polfarmex Kutno przegrywał różnicą piętnastu punktów. Jednak już w trzeciej kwarcie zespół bardzo szybko zaczął redukować straty. Co powiedział swoim podopiecznym trener Jarosław Krysiewicz? - Nic wielkiego, nakłaniałem koszykarzy, aby powrócili do naszej gry. Zagraliśmy na swoim poziomie przez 18 minut drugiej połowy i byliśmy blisko zwycięstwa. Myślę, że jest to sygnał dla koszykarzy. Jeśli będziemy grali swoje przez 30 minut to będziemy w stanie wygrać z każdym i wszędzie. Tutaj okazało się, że 18 minut to za mało, gdybyśmy prezentowali swój styl gry tylko minutę dłużej to pewnie odnieślibyśmy zwycięstwo - wyjaśnia szkoleniowiec akademików z Kutna.
Po przerwie koszykarze AZS-u zaczęli grać lepiej. Jednak zbiegło się to ze słabszą postawy gospodarzy z Torunia. -Już przed meczem zakładaliśmy, że jesteśmy przygotowani fizycznie lepiej od torunian i przyjedzie moment, gdy oni niemalże staną. I tak się stało w trzeciej kwarcie. Zdominowaliśmy drużynę gospodarzy - stwierdza trener Krysiewicz.
Aż o dwie przerwy na żądanie w końcówce spotkania poprosił trener Jarosław Krysiewicz. Mimo tak długiego czasu do namysłu akcja kończąca mecz zakończyła się dla jego podopiecznych niepowodzeniem. Czy tak miało wyglądać zagranie kończące mecz z Polskim Cukrem SIDEn-em Toruń? - Z reguły w końcówce trzeba mieć dwa, trzy rozwiązania. My mieliśmy dokładnie trzy. Pierwsze to podanie do niskiego gracza, który zakończyłby akcję penetracją. W momencie odcięcia tego zawodnika przez obronę rywala uwolniliśmy Wojciecha Glabasa na rzut z półdystansu. Niestety nie trafił. Gdyby to mu się udało to dojechałby do szatni na rękach kolegów z drużyny - kończy swój wywód nasz rozmówca.