Krzysztof Mielczarek: Potrzebowaliśmy złapać trochę świeżości

Pierwszą drużyną, która uległa szczecinianom był MKS Dąbrowa Górnicza. Tym samym, tylko do sobotniego meczu, zespół ten mógł cieszyć się mianem ekipy niepokonanej.

Minionej soboty pierwsza ligowa wiktoria została zapisana na konto AZS-u Radex Szczecin. - Wygraliśmy pierwszy mecz w sezonie. Czujemy się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że to spotkanie będzie takim impulsem do wygrywania zarówno u siebie, jak i wyjeździe - zaznacza Krzysztof Mielczarek .

Za złą dyspozycją akademików w trzech pierwszych kolejkach stał obóz przygotowawczy, który odbył się w sierpniu. Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Wałczu kompletnie "wyssał" energię ze szczecińskich graczy. Jednak tydzień przed starciem z MKS-em Dąbrową Górniczą, trener Czesław Daś zdecydował się na łagodniejsze treningi. W konsekwencji tej decyzji, liderzy jego zespołu wrócili do dobrej dyspozycji. - Mam nadzieję, że moja forma się ustabilizuje. Potrzebowaliśmy złapać trochę świeżości. Według mnie trochę źle się złożyło, że graliśmy trzy mecze w jednym sezonie. Teraz musimy się spiąć i to odrobić. Myślę, że uda nam się osiągnąć to co zakładaliśmy przed sezonem, tzn. znajdziemy się w tej czołowej ósemce - tłumaczy kapitan AZS-u, który w sobotnim spotkaniu zanotował kolejne w tym sezonie double-double (16 punktów, 14 zbiórek).

Szczecinianie od momentu awansu na zaplecze ekstraklasy znani byli z tego, że ich mocną stroną była ofensywa. Wraz z przyjściem do klubu trenera Czesława Dasia, do zespołu zawitał progres w defensywie. Można się pokusić o stwierdzenie, że to właśnie ten element gry AZS-u przyczynił się do końcowego zwycięstwa nad MKS-em. - Broniliśmy bardzo dobrze w całym meczu. Dąbrowa zdobyła zaledwie 65 punktów, do tej pory nie przegrali żadnego meczu, a w każdym rzucali średnio 80 oczek. Myślę, że to zadecydowało, że w końcu zaczęliśmy skutecznie zespołowo bronić. Bardzo mnie to cieszy - komentuje podkoszowy zawodnik akademików.

Mimo lepszej gry, podopiecznym Czesława Dasia, wciąż przytrafiają się przestoje, które zawsze zagrażają odniesieniu zwycięstwa. Gdy szczecinianie wyeliminują ze swojego repertuaru zagrań te nerwowe elementy, realnie mogą powalczyć o czołową ósemkę ligi. - Wygrywaliśmy dziesięcioma oczkami w drugiej kwarcie. A do szatni zeszliśmy zaledwie z przewagą dwóch. To jest spory problem. Myślę, że to tylko moment dekoncentracji. W imieniu całej drużyny mogę tylko przeprosić kibiców, że to pierwsze zwycięstwo przyszło dopiero teraz. Zapewniam, że dalej będziemy pracować nad naszą formą. Musimy odzyskać świeżość, zacząć wygrywać i osiągnąć nasz plan minimum - kończy Krzysztof Mielczarek.

Źródło artykułu: