Goście od początku niedzielnego meczu sprawiali wrażenie zespołu lepiej zorganizowanego i bardziej zaangażowanego. Potrafili wykorzystać liczne błędy Wikany Startu Lublin, a dołożyli do tego żelazną konsekwencję w defensywie. - Myślę, że wyszliśmy dobrze skoncentrowani, nastawieni pozytywnie, nie lekceważąc przeciwnika. Tak mi się wydaje, że po tej wygranej ze Śląskiem byliśmy troszkę zadufani w sobie. Stal Ostrów nas skarciła. Wyciągnęliśmy prawidłowe wnioski, że trzeba na każdego przeciwnika wychodzić maksymalnie skoncentrowanym - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl analizuje Tadeusz Aleksandrowicz.
Spójnia Stargard Szczeciński prowadziła łącznie przez ponad 38 minut. Losy rywalizacji rozstrzygnęła w trzeciej kwarcie, gdy bezapelacyjnie dominowała na parkiecie i wygrała aż 22:5! - Wyszedł nam ten mecz, w pewnym momencie wpadały trójki z trudnych pozycji. Przede wszystkim pogratulowałem zespołowi za obronę w III kwarcie. Graliśmy bardzo dobrze. W tej części gry rozstrzygnął się mecz. Już zdecydowanie odebraliśmy rywalom broń. Zaczęło się od tego, że graliśmy mądrze w ataku, bo graliśmy inside-outside - wyjaśnia 69-letni szkoleniowiec.
Stargardzka drużyna podniosła się po porażce z BM SLAM Stalą Ostrów Wlkp. W Lublinie pokazała, że tamta przegrana była tylko wstydliwym wypadkiem przy pracy. - Meczu z Ostrowem w ogóle nie chcę wspominać. To było coś, co mnie przeraziło i zaskoczyło - przyznaje trener. - W Lublinie graliśmy dość rozważnie. Zawodnicy uzupełniali się nawzajem. Mogli dawać z siebie wszystko w obronie, ponieważ mieliśmy wystarczającą ilość dobrych zmian. Rywale nie znaleźli odpowiedzi na naszą dobrą grę - kończy Aleksandrowicz.
Spójnia na fali
Stargardzki zespół w świetnym stylu zrehabilitował się za porażkę z beniaminkiem. W Lublinie nie dał najmniejszych szans Wikanie Startowi i zasłużenie zwyciężył.