Podczas minionego weekendu podopieczni Macieja Milana stanęli na wysokości zadania i pokonali w Bydgoszczy miejscową Astorię 68:60. Dzięki temu nie tylko udanie rozpoczęli sezon, ale też zażegnali fatum z zeszłych rozgrywek, jakim były notoryczne wyjazdowe porażki.
Co również istotne, zespół wykazał się nie lada charakterem. Przez większą część rywalizacji bowiem oglądał plecy rywala i dopiero dzięki wręcz fenomenalnej końcówce zapewnił sobie triumf. - Spodziewaliśmy się niezwykle trudnego pojedynku i tak rzeczywiście było. Franz Astoria jako beniaminek był niezwykle umotywowany, gdyż rozgrywał pierwsze spotkanie u siebie. My mieliśmy problem ze skutecznością. Dopiero w czwartej kwarcie zaczęliśmy trafiać z dalszych odległości - komentował po końcowej syrenie szkoleniowiec "Przemyskich Niedźwiadków".
We wspomnianym przez niego fragmencie czołową rolę odegrał doświadczony Tomasz Zabłocki. Skrzydłowy, który przez długie lata biegał po ekstraklasowych parkietach niespodziewanie się przebudził i zdobył kilka "oczek" z rzędu. Jak się później okazało, miały one znaczny wpływ na końcowy rezultat. Kibicom w nadsańskim mieście pozostaje zatem liczyć, iż podtrzyma dobrą dyspozycję.
Jednak sukcesu nie byłoby bez poprawy gry obronnej. - Pierwsze trzy kwarty wyglądały katastrofalnie. Dopiero w czwartej narzuciliśmy rywalom swoją koszykówkę. Trener w szatni nam mówił, że mamy ten mecz wygrać defensywą. I to okazało się prawdą, bo gospodarze nie mogli w drugiej połowie znaleźć na nas dobrego sposobu. A my karciliśmy ich rzutami z dystansu - przyznawał sam Zabłocki.
W środę jego team czeka pozornie nieco łatwiejsze zadanie. Kielczanie są postrzegani jako jeden z kandydatów do spadku, a ich skład nie ma prawa budzić jakiegokolwiek strachu. Różnicę widać zwłaszcza wśród podkoszowych. Poloniści dysponują choćby silnym Marcinem Kolowcą oraz byłym zawodnikiem Jeziora Tarnobrzeg, Dariuszem Wyką. W szeregach UMKS-u zaś trudno znaleźć zawodników tego pokroju.
Jego siła opiera się głównie o obwodowych. Mowa o Łukaszu Fąfarze oraz Kamilu Kameckim. Obaj mają pewne miejsce w pierwszej piątce i to właśnie pod ich adresem kierowana jest większość piłek. W ostatniej potyczce ze Zniczem Pruszków, notabene przegranej 60:76 wspierał ich jeszcze Wojciech Miernik, jednak oprócz wymienionego trio nikt inny nie pokusił się o większą zdobycz punktową.
Wydaje się zatem, że jeżeli podkarpackiej ekipie uda się ich powstrzymać i jednocześnie nawiązać do najlepszych chwil ze starcia w Bydgoszczy, przeciwnicy mogą zostać w zupełności pozbawieni wszelkich atutów.
Na koniec warto poruszyć jeszcze temat Bartosza Bala. 23-latek w minionym sezonie uchodził jedynie za gracza szerokiej rotacji. Tymczasem letnia przerwa i dobra postawa w sparingach odmieniły jego status, efektem czego aktualnie zalicza się on do tych, którzy mają największy wpływ na boiskowe wydarzenia. Oponent zatem musi przynajmniej spróbować utrudnić mu życie.
Początek meczu w środę o godzinie 18.