Taki wynik dla wielu może być pewnym zaskoczeniem. Rolę faworyta przynajmniej w teorii pełniła ekipa z województwa Lubuskiego. Tymczasem już po pierwszej kwarcie, wygranej przez podopieczne Wojciecha Downara-Zapolskiego 19:2. było jasne, że w tym spotkaniu górą będzie podkarpacki klub. - Początkowo byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, że aż tak dobrze nam idzie. Potem też towarzyszyły mi miłe odczucia. Taki występ w kontekście następnych tygodni nastraja optymistycznie - komentowała Edyta Czerwonka, która znów przyglądała się popisom koleżanek z ławki rezerwowych.
Wszystko dlatego, że wciąż zmaga się z urazem, który uniemożliwia podjęcie maksymalnego wysiłku. - Miałam nadzieję, iż uda mi się zagrać już w środę, wyszłam nawet na rozgrzewkę, tylko że kontuzja nadal jest niedoleczona. Ciężko powiedzieć kiedy rozpocznę normalny tryb pracy. Oczywiście chciałabym jak najszybciej, bo wcześniej przecież i tak zaliczyłam długą przerwę. Będę robić wszystko, by wkrótce być gotowa - dodawała z nadzieją w głosie.
Jednak nawet pod jej nieobecność rzeszowianki pokazały klasę. W dalszych partiach, oczywiście rywalki nieco bardziej napierały i próbowały odrobić straty, lecz tej sztuki dokonały jedynie częściowo. Na posterunku bowiem stały Magdalena Kaczmarska i Magdalena Bibrzycka, które śrubowały wynik. Co istotne, do pewnego momentu sporo pożytecznej pracy wykonywały również podkoszowe, tyle że gdy nadeszła trzecia "ćwiartka" i przeciwniczki zacieśniły defensywę, przestały one trafiać z tak dużą częstotliwością. Niemniej w kwestii ogólnego rezultatu nie miało to większego znaczenia. - Z pewnością idziemy w dobrym kierunku. Nie chcę planować, bo rzeczywistość pewne kwestie zweryfikuje, ale bez wątpienia podczas ligowych zmagań nie zabraknie walki - zapewniała 27-letnia obwodowa.
W przypadku gorzowianek natomiast uczciwie trzeba dodać, że w Krakowie zjawiły się bez Katarzyny Dźwigalskiej i Agnieszki Skobel, czyli byłej oraz obecnej reprezentantki Polski. A biorąc pod uwagę, że większość ich składu tworzą wręcz juniorki nie powinno dziwić, dlaczego zaprezentowały się dość słabo. Jako jedyna ciężar odpowiedzialności próbowała przejąć Agnieszka Makowska. - Fakt faktem w szeregach oponenta brakowało dwóch kluczowych dziewczyn, ale nie miałyśmy przecież do czynienia z drużyną, która stworzona została przypadkiem - słusznie zauważyła Czerwonka, która być może weźmie udział w czwartkowej towarzyskiej potyczce swojego zespołu z AZS-em Warszawa.
KSSE AZS PWSZ Gorzów - AZS Rzeszów 38:61 (2:19, 10:11, 17:14, 9:17)
KSSE Gorzów: Makowska 21, Czarnodolska 11, Witkowska 2, Jaworska 2, Trębicka 2, Drzewińska 0, Kopciuch 0, Sobek 0, Szajtauer 0
AZS Rzeszów: Kotnis 12, Bibrzycka 10, Mukosiej 10, Kuncewicz 9, Kaczmarska 8, Kędzia 7, Krzywoń 5, Rafałowicz 0, Hogendorf 0, Kąsek 0
AZS Rzeszów zdeklasował gorzowianki
W drugim meczu podczas ogólnopolskiego turnieju AZS, rzeszowianki pewnie zwyciężyły wielokrotnego medalistę ekstraklasy, KSSSE Gorzów 61:38.
Źródło artykułu: