Adam Popek: Kolejny sezon zbliża się wielkimi krokami. Jakie w związku z tym towarzyszą panu oczekiwania?
Piotr Dunin-Suligostowski: Oczekiwania jak zwykle sięgają tych najwyższych celów. Jeżeli chodzi o rynek krajowy to stawiamy sobie za zadanie obronę tytułu mistrzowskiego oraz ponowne zdobycie pucharu Polski. W Eurolidze z kolei chcielibyśmy uzyskać lepszy wynik aniżeli przed rokiem. Wówczas znaleźliśmy się w FinalEight, ale mam nadzieję, że tym razem zagramy tam z większym szczęściem. Marzy mi się uplasowanie w pierwszej czwórce wszystkich drużyn Europy, choć trzeba zdawać sobie sprawę z tego, iż zrealizowanie takich założeń, notabene poczynionych wspólnie z naszym sponsorem, firmą Can Pack SA, nie będzie łatwe. Mamy do czynienia ze sportem, a tutaj często o powodzeniu bądź przegranej decydują niuanse. Zresztą idealnym potwierdzeniem moich słów jest wspomniany przeze mnie turniej, który odbył się w kwietniu w Stambule. Tam, jak zapewne wiele osób pamięta, mieliśmy ogromne szanse na pokonanie ekip rosyjskich w dwóch pierwszych meczach i nie byliśmy stroną gorszą. Ostateczne różnice przecież oscylowały wokół kilku "oczek". Niemniej zaważyły one na takim a nie innym układzie generalnej klasyfikacji.
Któryś z celów stanowi szczególny priorytet?
- Priorytetem mimo wszystko jest obrona złotego medalu Ford Germaz Ekstraklasy. Nie chciałbym zbyt porównywać tych wszystkich sfer, bo każda niesie za sobą trochę inne realia, ale mistrzostwo pozostaje kwestią nadrzędną.
Patrząc na politykę kadrową, klub po raz kolejny zastosował prawdziwą rewolucję wymieniając znaczną część składu. Czym spowodowane jest takie postępowanie skoro zespół osiągał zakładane wyniki?
- Wiem, że to co się stało może być oceniane jako rewolucja. Zamiary jednak, co wielokrotnie podkreślałem były inne. Zawsze opowiadałem się za budowaniem drużyny na bazie już istniejącego fundamentu, czyli wymieniania tylko tych trybów, przy których rzeczywiście zachodzi taka konieczność. Stało się inaczej… Słowa wyjaśnienia zacznę może od Eweliny Kobryn. Dostała ona ofertę z kategorii "nie do odrzucenia". Jekaterynburg zaoferował świetne warunki i cóż, rozstaliśmy się z pewnym żalem, ale bez jakichkolwiek przejawów wrogości. Życzymy "Ewie" powodzenia oraz szczęścia. Po cichu liczę, że w przyszłości być może znów zawita pod Wawel. Natomiast jeżeli chodzi o te koszykarki, których pozostania spodziewała się większość osób, muszę powiedzieć, że byłem właściwie przekonany, iż między innymi Nicole Powell nadal będzie przywdziewać trykot Wisły Can-Pack. Takie myśli towarzyszyły mi zwłaszcza po pierwszej rundzie ubiegłych rozgrywek. Proszę jednak zwrócić uwagę, że potem jej występy były łagodnie rzecz ujmując słabe. Co więcej, w niektórych pojedynkach prezentowała się wręcz dramatycznie. To skłoniło nas do zastanowienia czy zawodniczka, której oczekiwania finansowe są bardzo wysokie zasługuje na te pieniądze. W naszej ocenie poziom reprezentowany przez nią w drugiej części sezonu był nieadekwatny do otrzymywanego wynagrodzenia. Gdy nastał czas rozmów o ewentualnej dalszej współpracy okazało się, że oczekuje ona jeszcze wyższych kwot niż w minionym sezonie, w związku z czym sytuacja stała się trudna. Dodatkowo w międzyczasie dowiedzieliśmy się, iż prawdopodobnie otrzymała propozycje również ze strony innych teamów, które mogłyby zagwarantować jeszcze wyższą wartość kontraktu i wtedy biorąc pod uwagę dodatkowo jej bardzo słabą postawę w drugiej części minionego sezonu zadecydowaliśmy o nieprzedłużaniu rozmów. Uznaliśmy, że Nicole ma pewne kłopoty, w których rozwiązaniu my nie potrafimy pomóc, a skoro taki stan przekłada się na parkietowe poczynania to nie mamy zamiaru inwestować w lokatę nie gwarantującą zwrotu. Kolejny temat stanowi również Ana Dabović. Wiem, że była ulubienicą kibiców. Swoją urodą pozyskiwała sympatię wielu…
Naturalna rzecz w kobiecym sporcie.
- Tak i temu nie przeczę. Jednak od niej nie byliśmy w stanie wyegzekwować dyscypliny taktycznej, konkretnie twardej gry w obronie. Wychodząc z założenia, że sukces ma zawsze swoje źródło w solidnej defensywie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy kontynuować tej współpracy. Ponadto sam kontrakt również był dość wysoki. Biorąc pod uwagę te czynniki postanowiliśmy poszukać zawodniczki która bardziej spełnia nasze kryteria. Anie trzeba oddać, że w kilku spotkaniach zagrała naprawdę imponująco i chodzi mi głównie o skuteczność rzutów. Zresztą posiada ona cechy klasycznego strzelca.
Miał pan okazję gościć w Krośnie podczas starcia eliminacyjnego polskiej kadry z Serbią, gdzie Ana zdobyła dla swojej reprezentacji 27 punktów. To o czymś świadczy.
- Do tego wątku zmierzałem. Absolutnie potwierdziła tam swoje walory ofensywne. Tylko nie była przy tym specjalnie obarczona zadaniami taktycznymi. Przebywała na boisku jako "wolny elektron" i w tego typu rzeczywistości doskonale się sprawdziła.
Jak wyglądało poszukiwanie zastępczyń?
- Podstawową rzeczą było znalezienie mocnego centra, który wypełniłby lukę po "Ewie". Tutaj odnieśliśmy duży sukces, bo o transferze Tiny Charles marzyliśmy dawno. Widzieliśmy ją już przed rokiem i bardzo chcieliśmy, by w niedalekiej perspektywie znalazła się w Wiśle Can-Pack. Zdołaliśmy wynegocjować warunki finansowe akceptowalne przez obie strony. Jestem z tego bardzo zadowolony, Tina plasuje się obecnie wśród trzech najlepszych środkowych na świecie, więc chyba nic więcej nie trzeba dodawać. Ważne było również dokooptowanie kogoś kto mógłby przejąć rolę lidera na obwodzie. W tym wypadku, co również nie było sprawą łatwą, szczęśliwym finałem zakończyły się pertraktacje pomiędzy Białą Gwiazdą, a Katie Douglas. Myślę, że skorzysta ona ze swojego doświadczenia i z powodzeniem zastąpi Powell. Analizując dalej pozyskaliśmy reprezentantkę Węgier, Dorę Horti. Pamiętamy ją jeszcze z czasów gry w Sopronie i sądzę, że bardzo pomoże w walce na tablicach. Ogólnie patrząc, obsada strefy podkoszowej wydaje się być silniejsza niż jeszcze przed kilkoma miesiącami.
A Polki?
- O sprowadzeniu Darii Mieloszyńskiej czy Justyny Żurowskiej myśleliśmy jeszcze w poprzednich latach. Transakcje dopiero teraz doszły do skutku z wielu powodów. Wydawało się, że zostanie z nami również Magdalena Leciejewska. W poprzedniej edycji, kiedy wracała po ciężkiej kontuzji dostała u nas szansę. Przez znaczy okres czasu bardziej się jednak rehabilitowała niż rzeczywiście występowała. Z biegiem tygodni zauważaliśmy pewien progres. Niestety koniec końców nie osiągnęliśmy z Magdą porozumienia. Zaoferowaliśmy wedle nas realistyczne warunki finansowe, uwzględniające istniejące jeszcze nadal pewne ograniczenia sprawnościowe, które w moim odczuciu wciąż miały miejsce. Jednakże taki finisz nie oznacza oczywiście żadnych antagonizmów. "Leci" również życzymy powodzenia w dalszej karierze i dużo zdrowia.
Analizując zestawienie personalne, nie istnieje zbyt duża dysproporcja między przewidywaną pierwszą piątką, a resztą?
- Można być może tak podejść do tego, ale to jest jedna z zasad, którą postanowiliśmy zastosować. Obracając się w określonych możliwościach finansowych zdecydowaliśmy postawić na najwyższą jakość podstawowych koszykarek i tym samym gdzieś trzeba było zachować właściwe proporcje kosztów. Ponadto powiedzmy sobie szczerze, pozyskiwanie jako rezerwowych zawodniczek o dużym potencjale nie jest racjonalne a często powoduje wewnętrzne konflikty. Nie popełniliśmy więc takiego błędu, choć nie zmienia to mojego stanowiska, iż w Wiśle Can-Pack również te nominalne zmienniczki mogą wydatnie pomóc w odnoszeniu zwycięstw.
Do tej pory wśród dziewczyn z polskim paszportem kluczową rolę odgrywała Kobryn, Pawlak - momentami też wspominana niedawno Leciejewska. Czy następczynie zdołają im dorównać?
- Moim zdaniem będą bardzo ważnymi elementami w układance trenera Hernandeza. Nie zapominajmy, że Mieloszyńska i Żurowska mają za sobą liczne występy w reprezentacji. Dysponują wysokimi umiejętnościami i dobrze wkomponowują się w polską część drużyny, która w odniesieniu do innych ekip FGE jest najsilniejsza. Przecież jeszcze w najbliższym roku obowiązuje przepis o zaledwie jednej Polce na parkiecie, a mimo to zgromadziliśmy ciekawy i zarazem solidny ich zestaw. Czy można było w tej kwestii zrobić więcej? Uważam, że "zgarnęliśmy" to co najlepsze.
W kuluarach wciąż przewija się temat Erin Phillips. Jest rozważana możliwość zakontraktowania Australijki w trakcie sezonu?
- Poruszył pan skomplikowany wątek. Erin w ostatnim sezonie grała w Wiśle Can-Pack relatywnie mało, wciąż odnawiały jej się kontuzje. Było to pokłosiem urazów doznanych jeszcze podczas pobytu w WNBA. Wstępnie zakładaliśmy opcję zawarcia umowy od stycznia 2013 roku, co uwzględniało również plany zawodniczki, która po wyczerpujących zmaganiach w Ameryce oraz na Igrzyskach Olimpijskich gdzie miała nadzieję wystąpić, chciała odpocząć. Czyli de facto mogłaby dołączyć do nas na Play Off Ekstraklasy. Jednak zespół rozpoczyna funkcjonowanie już teraz, a dwa miejsca przeznaczone dla koszykarek spoza Europy zarezerwowane są dla Douglas i Charles. Druga sprawa, Phillips przedstawiła oczekiwania finansowe w mojej ocenie zdecydowanie wygórowane w stosunku do tego ile mogłaby wnieść do drużyny, biorąc pod uwagę fakt nie występowania w rozgrywkach Euroligi. Mając mocno obsadzone pozycje "1" i "2" ewentualne dokooptowanie do składu jeszcze kogoś od stycznia 2013 niekoniecznie musiałoby dotyczyć pozycji na jakiej gra Erin. O tym przekonamy się dopiero z czasem trwania sezonu.
Obecnie team wchodzi w fazę budowania formy. Tyle tylko, że wiele czasu paradoksalnie nie pozostało.
- Tak. Aktualnie na zajęciach pojawiły się Polki. Dziewczyny z innych europejskich krajów dostały nakreślony program ćwiczeń do indywidualnej realizacji, opierający się głównie na przygotowaniu fizycznym i przylecą 29 sierpnia. Równo miesiąc przed inauguracją rozgrywek podejmą treningi z resztą drużyny. Tak stworzy się dziesiątka, którą rozpoczniemy sezon. Kiedy zaś dotrą Amerykanki? Na szczęście dla nas nie ma takiej opcji, by obie znalazły się w finale WNBA, Dlatego przypuszczam, że pierwsza z nich zjawi się w połowie października a druga wraz z jego końcem.
Sam start zmagań o stawkę będzie dość łagodny. W pierwszej kolejce Wisła zmierzy się z beniaminkiem, AZS-em Rzeszów.
- Tak, wynika to z losowania z tabeli Bergera. Ta konfrontacja zapowiada się ciekawie i na pewno lepiej rozpoczynać rywalizację właśnie w ten sposób, aniżeli na samym początku walczyć z potentatami Ligi.