Mamy jasno określone cele - rozmowa z Michałem Ignerskim, graczem reprezentacji

Kadrowicze Alesa Pipana zakończyli turniej Sopot Basket Cup na 2 miejscu. W wygranym meczu z Italią zgodnie z oczekiwaniami wreszcie zagrał Michał Ignerski, który nie krył z tego tytułu ulgi.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Popek: Patrząc na spotkanie z Włochami przypuszczam, że w końcu, oprócz końcowego rezultatu możesz docenić też własną postawę. W czwartej kwarcie zagrałeś wyśmienicie i przesądziłeś o zwycięstwie.

Michał Ignerski: Spokojnie, wszyscy przyczynili się do triumfu. Nie chwalmy tylko jednostek. Paradoksalnie niedzielne zawody i tym samym poziom przez nas prezentowany trochę odbiegał od oczekiwań, ale z drugiej strony w takich okolicznościach poznaje się charakter drużyny. Czy mimo przeciwności potrafi osiągnąć swoje. Dlatego cieszę się, że wygraliśmy i nie odpuściliśmy w końcówce, która przecież obfitowała w pomyłki. Pomogło również szczęście. Ja z kolei po raz pierwszy od pewnego czasu lepiej czułem się pod względem fizycznym, co znalazło przełożenie w boiskowych poczynaniach. Jeszcze kilka dni temu nie dawałem rady wstać z łóżka. Miałem dwie kontuzje w jednej nodze i tylko dzięki pracy masażystów tak błyskawicznie nastąpiła regeneracja.

Ta niemoc spowodowana urazem ewidentnie cię denerwowała.

- Trudno jest grać, jeżeli coś takiego dolega i pojawiała się już frustracja. Oczywiście wiem, że wciąż rywalizujemy tylko w meczach sparingowych, więc nie towarzyszy im jakaś większa ranga, ale tak czy owak człowiek chciałby zrobić coś pożytecznego. Dobrze, że wcześniej trener dał szansę Jakubowi Wojciechowskiemu i Damianowi Kuligowi, bo miałem okazję ciut więcej odpocząć.

Drużyna pracuje ze sobą właściwie od trzech tygodni. Jak oceniasz aktualne stadium przygotowania?

- Generalnie idziemy do przodu. Zakłóceniem pozostaje fakt, iż w trakcie tego cyklu nie jesteśmy wszyscy razem, tylko non stop ktoś dojeżdża lub odpada. Adam Hrycaniuk, podobnie zresztą jak Marcin Gortat pojawił się później. Niedawno natomiast dołączyło trzech młodych zawodników. To pewnego rodzaju dyskomfort dla sztabu szkoleniowego. Inna sprawa, że mało trenujemy. W zasadzie głównie koncentrujemy się przy meczach towarzyskich, których odbyliśmy sporo. Owszem, pierwotnie zaliczyliśmy szereg zajęć w Legionowie, ale tam pracowaliśmy zwłaszcza nad motoryką. Typowo taktycznego przygotowania pod kątem obu formacji nie było. Jednak tym bardziej w głowach gości radość, że zwyciężamy w takich okolicznościach.

[b]

Michał Ignerski w pojedynku z Włochami walczył za dwóch
Michał Ignerski w pojedynku z Włochami walczył za dwóch

Niebawem, bo już 15 sierpnia zainaugurujecie zmagania w eliminacjach. Szybko zleci.[/b]

- Jasne, tylko że na najbliższy okres akurat mamy zaplanowane dużo treningów, więc znajdziemy moment, żeby zniwelować pojawiające się mankamenty. Ponadto czekają nas spotkania w Niemczech, które trzeba jednocześnie potraktować jako ostatni sprawdzian formy. Mam nadzieję, że w połowie miesiąca gdy znów się tu spotkamy, również pomówimy o pozytywach.

Co twoim zdaniem trzeba poprawić, by skutecznie wystartować w kwalifikacjach?

- Pojedynek z Italią dowiódł, iż są problemy w ataku, jeśli rywal wywiera większą presję oraz broni strefą. Musimy umieć radzić sobie przy takich okolicznościach, bowiem w potyczkach o stawkę przeciwnicy bez wątpienia zechcą zaskoczyć Polskę właśnie w ten sposób. Uwagi wymaga też defensywa. Tutaj, mając Marcina możemy stosować więcej wariantów, wobec czego każdy powinien płynnie funkcjonować. Nie wykluczam ewentualności, że co mecz przyjdzie wdrażać w życie inny z nich. Osobną kwestię stanowi wzajemna komunikacja.

Kłopoty na połowie rywala nie biorą się stąd, że po prostu często nie stosujecie różnorodnych zagrań? Wystarczy wspomnieć mecz z Czarnogórą, gdzie zdecydowana większość piłek szła do Gortata, a reszta punktowała generalnie rzadko.

- Wtedy widzieliśmy, że czuje się pewnie i faktycznie ułożyliśmy grę pod niego. Kroku próbował dotrzymać mu Łukasz Koszarek, choć rzeczywiście idąc tą drogą ciężko o seryjne wygrane. Też uważam, że lepiej jest gdy więcej osób przekracza barierę powiedzmy dziesięciu "oczek", ponieważ zespół staje się wszechstronny oraz dobrze nastawiony mentalnie. W takich warunkach łatwiej o triumf. Ponadto wszyscy koszykarze, którzy wychodzą na parkiet mają obowiązek coś z siebie dać dla zespołu.

Z uwagi na silne zestawienie personalne reprezentacji towarzyszą w tym roku większe oczekiwania. Daje się to odczuć?

- Dopiero zobaczymy czy jesteśmy tacy mocni (śmiech). Oby było tak jak mówisz. Ja jestem zadowolony z panującej atmosfery, lecz wyniki zweryfikują całokształt.

Czyli nie żałujesz powrotu do kadry?

- Pewnie, że nie. Zebrała się ciekawa grupa chłopaków, którzy chcą pracować, uczyć się uzupełniona o tych bardziej doświadczonych, w związku z czym mamy jasno określone cele i chcemy je realizować.

Źródło artykułu: