Wydawało się, że Diana Taurasi problemy z biodrem ma już za sobą, bo w ostatnich meczach spędzała na parkiecie coraz więcej minut. - Wydaje się, że Taurasi jest już w 70 procentach gotowa do gry na pełnych obrotach - mówił Corey Gaines, trener Phoenix Mercury.
Podczas starcia w Atlancie Mercury musiały sobie jednak radzić bez swojej liderki, bowiem uraz nie pozwolił jej na grę. - Diana jest topową zawodniczką, jedną z powiedzmy pięciu najlepszych zawodniczek na świecie. Nie da się łatwo jej zastąpić - kontynuuje Gaines. - Kiedy jej nie ma na parkiecie, nasza gra jest zupełnie inna.
Brak DeeTee w składzie teamu z Arizony szybko wykorzystała ekipa Atlanty Dream, która we własnej hali ograła Mercury bardzo pewnie, bo różnicą 16 oczek. Kluczem do wygranej była postawa zawodniczek rezerwowych, które wywalczyły 37 punktów... przy zaledwie 10 rywalek.
Gospodynie jedynie w pierwszej kwarcie miały problem z "ucieczką". W drugiej ćwiartce zanotowały jednak run 14:1, który był początkiem końca Mercury. Jedynym problemem dla trener Dream Marynell Meadors był w tym momencie uraz lewego kolana Angel McCoughtry.
Liderka Dream wróciła jednak do gry po przerwie, a całe spotkanie zakończyła z dorobkiem 10 punktów.
Wynik:
Atlanta Dream - Phoenix Mercury 81:65 (19:16, 24:11, 14:13, 24:25)
(Sancho Lyttle 12, Cathrine Kraayeveld 12, Angel McCoughtry 10 - DeWanna Bonner 22 (10 zb), Candice Dupree 14, Samantha Prahalis 9)