Kristi Toliver rozgrywała jedno ze swoich najgorszych spotkań w całej karierze. Ostatnie sekundy odmieniły jednak wszystko... Na 16 sekund przed końcową syreną Tulsa Shock prowadziła w LA 75:71 i wydawało się, że pierwsze zwycięstwo w sezonie jest na wyciągnięcie ręki. Wtedy jednak do głosu doszła rzucająca Sparks...
Koszykarka teamu z LA najpierw trafiła z półdystansu, ale to nie bardzo poprawiło sytuację jej zespołu. Szansę na wygraną gospodyniom dała Karima Christmas, która na 4 sekundy przed końcem spudłowała dwa rzuty wolne. Z takiej okazji gospodynie nie mogły nie skorzystać, a kluczowa akcja należała właśnie do Toliver, która przebiegła z piłką cały parkiet i po efektownym "step-back shot" trafiła zza łuku na zwycięstwo.
Ostatnimi sekundami bohaterka Sparks odkupiła swoje winy z całego meczu, w którym popełniła rekordową dla WNBA liczbę aż 14 strat! - To nie był mój mecz, w którym dużo razy zagrałam nie tak, jak powinnam - przyznała po meczu autorka 16 punktów. - Teraz, już po meczu, czuję się jednak dobrze.
- To najlepsze, co mogło się dla niej wydarzyć w tym meczu. W końcu musiało się przytrafić jej coś dobrego. Takie akcje pozwolą jej utrzymać swoją pewność siebie, a ostatnia akcja pokazała, jaki Kristi ma charakter - skwitował wszystko Carol Ross, szkoleniowiec Sparks.
W obozie Shock dało się wyczuć wielki zawód, bowiem wygrana była bardzo blisko. - To boli... To bardzo emocjonalna porażka dla nas, ale z pewnością nie zatrzyma nas w drodze do pierwszej wygranej w sezonie - przyznała najskuteczniejsza w meczu Riquna Williams.
Wynik
:
Los Angeles Sparks - Tulsa Shock 76:75 (25:15, 15:21, 12:19, 24:20)
(Delisha Milton-Jones 16, Kristi Toliver 16, Nneka Ogwumike 14 - Riquna Williams 19, Temeka Johnson 13, Ivory Latta 11)