W pojedynkach pomiędzy Asseco Prokomem Gdynia a Treflem Sopot jest obecnie 9:0 na korzyść tych pierwszych. Jako, że gdynianie byli zwolnieni z sezonu zasadniczego, to mecz derbowy odbył się dopiero w tzw. "szóstkach". 24 marca na parkiecie w Gdyni zdecydowanie lepsi okazali się gospodarze, którzy 81:61. W rewanżu (14 kwietnia) znów górą byli gracze Andrzeja Adamka. Na finiszu gdynianie wygrali 77:73.
Jak zapowiadają gracze z Sopotu, ta seria ma się odwrócić. Co prawda zdają sobie sprawę z tego, że pokonanie lokalnego przeciwnika będzie trudnym zadaniem, to jednak z optymizmem patrzą w przyszłość. - Jest to zespół niesamowicie zrównoważony i trzeba być przygotowanym na bardzo twardą i męczącą serię. Asseco jest faworytem, a my postaramy się pokrzyżować im plany - twierdz Adam Waczyński, zawodnik Trefla Sopot.
Z kolei Łukasz Wiśniewski jest zdania, że on i jego koledzy muszą zapomnieć o pojedynkach z tego sezonu. - Musimy zagrać diametralnie inne zawody od tych co graliśmy w szóstkach. Kiedyś przyjdzie ten dzień, że pokonamy Asseco. Jednak musimy narzucić im swój styl gry. Ważne jest, żeby ustać w walce fizycznej - twierdzi Wiśniewski.
Sopocianie zrealizowali już przedsezonowe cele postawione przez zarząd klubu. Po raz pierwszy w nowej historii klubu zagrają w ścisłym finale. Działacze bardzo cieszą się z wyników drużyny w tym sezonie, jednak jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. - My zrealizowaliśmy plan, który sobie założyliśmy przed sezonem i chciałbym, żebyśmy teraz podeszli do tej rywalizacji z tzw. "czystą głową". A jaki będzie efekt? Oczywiście chciałbym, żebyśmy wygrali, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia - mówi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.
Zmiana mentalnościowa w ekipie Trefla może mieć duży wpływ na wynik w tej rywalizacji. Sopocianie udowodnili w tym sezonie, że jeśli grają na luzie i narzucą przeciwnikowi swój styl gry to ciężko ich powstrzymać. Tak chociażby było w czwartym spotkaniu przeciwko Turowowi Zgorzelec, gdzie Trefl wygrał bardzo pewnie 86:63. - W drugim meczu to Turów był pod wielką presją. My pokazaliśmy naprawdę dobrą koszykówkę, trafialiśmy zarówno spod kosza, jak i z dystansu - twierdzi Marcin Stefański, skrzydłowy Trefla Sopot.
- Historia teraz się nie liczy. Teraz są play offy, inna faza rozgrywek. Tutaj gra się na dużej intensywności i ważne jest rozpracowanie przeciwnika. W każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko. Nie wierzę, że po tej serii Trefl nie będzie miał zwycięstwa nad Asseco - ocenia Adam Waczyński.
Jedno jest pewne, hale będą pękać w szwach, a w dodatku będzie panować świetna atmosfera. Jest to idealna promocja koszykówki w Polsce, na co zwracają sami koszykarze. - Na pewno cieszy bardzo, że to dwie drużyny trójmiejskie drużyny spotkają się w finale. Warto zwrócić uwagę na fakt, że podczas sezonu zasadniczego, podczas starcia derbowego nasza hala była zajęta, co wpływa nie tylko na nas - koszykarzy. To wpływa na rozwój koszykówki w Polsce, obrazuje, że trójmiejscy kibice są głodni takich rywalizacji - charakteryzuje Filip Dylewicz, kapitan Trefla Sopot.