W spotkaniu numer trzy, rozegranym w Dąbrowie Górniczej, Paweł Zmarlak nabawił się kontuzji łokcia. Ból był na tyle odczuwalny, że dzień później zabrakło tego zawodnika w składzie MKS-u. W środowym starciu pojawił się na parkiecie, spędzając na nim nieco ponad 27 minut, w trakcie których zdobył 6 punktów, przy 20-procentowej skuteczności z gry. Wydatnie pomógł pod tablicami, zbierając 8 piłek, z czego dwie na atakowanej, a 6 na własnej "desce".
W pierwszych dwóch meczach, rozegranych w Radomiu, dąbrowianie zaskoczyli rywali swoją grą pod koszem. Świetnie spisywał się Piotr Zieliński, który bez większych problemów radził sobie z Tomaszem Pisarczykiem i Hubertem Radke. Jeśli mówimy o "Pisarze", to najwyraźniej nie powrócił on jeszcze do formy, jaką prezentował chociażby przed kontuzją, odniesioną w połowie sezonu zasadniczego. Zerowe zdobycze punktowe w ostatnich pojedynkach mówią same za siebie.
Bardzo przeciętnie, by nie powiedzieć blado, w czterech wcześniejszych spotkaniach z MKS-em zaprezentował się Hubert Radke. "Przebudzenie" tego zawodnika przyszło w najbardziej odpowiednim momencie - 23 "oczka" w środowym starciu, do tego 3 "trójki" (100 procent skuteczności w tym elemencie), plus 12 zbiórek wydatnie pomogło w odniesieniu sukcesu.
Mówiąc o przyczynach porażki, Paweł Zmarlak zwrócił uwagę właśnie na walkę pod tablicami. - Zabrakło nam w tym ostatnim meczu niewiele i teraz będziemy sobie pluć w brodę. Z przekroju całej, bardzo wyrównanej rywalizacji, zabrakło nam kilku centymetrów, żeby zebrać parę piłek więcej od Rosy i je "wyszarpać" - podkreślił.