Szlagier na zakończenie - zapowiedź meczu Wisła Kraków - CCC Polkowice

Sezon zasadniczy Ford Germaz Ekstraklasy dobiega końca. Przed nami została już tylko jedna kolejka, która w ogólnej klasyfikacji najprawdopodobniej wiele nie zmieni. Spośród całej serii gier zdecydowanie najciekawiej zapowiada się potyczka krakowskiej Wisły z CCC Polkowice, czyli drużyn które okupują dwa pierwsze miejsca w ligowej tabeli.

Z racji tego iż pojedynek rozegrany zostanie pod Wawelem faworytem są wiślaczki. Na własnym parkiecie w rozgrywkach ligowych jeszcze nie przegrały i mimo wysokiej klasy rywala trudno przypuszczać, by taką przykrą niespodziankę sprawiły akurat teraz. - Na swoim boisku bezwzględnie musimy wygrywać. W takim układzie bowiem człowiek czuje się o wiele pewniej, ma za sobą swoich kibiców i przede wszystkim zaznajomiony jest z samym obiektem. Na wyjazdach tych czynników nie ma - słusznie zauważa Joanna Czarnecka.

Dla jej teamu to starcie będzie jednocześnie jedną z ostatnich prób przed startującym za nieco ponad tydzień turniejem FinalEight Euroligi. Z racji tego można przypuszczać, iż każda z zawodniczek będzie chciała zaprezentować się z jak najlepszej strony i udowodnić, że zasługuje na miejsce w składzie.

Jak się można spodziewać, szansę od początku dostanie Taj McWilliams Franklin. Amerykanka, choć nie jest zgłoszona do europejskich pucharów, w konfrontacjach na krajowym podwórku wyrasta na czołową postać Białej Gwiazdy i w niedawno rozegranym pojedynku obu klubów w ramach półfinału Pucharu Polski niemiłosiernie ogrywała podkoszowe z Polkowic.

Ponadto, w kwestii Wisły sporą rolę mogą odegrać też rezerwowe. Trener Jose Ignacio Hernandez, wiedząc że wielkimi krokami zbliża się najważniejsza faza sezonu coraz częściej desygnuje do gry większą liczbę koszykarek, by te były gotowe na konfrontacje z topowymi klubami. - Dla mnie to bardzo ważne, by każda z nich dostała swoją szansę. W najbliższych tygodniach obciążenia zdecydowanie wzrosną i na pewno okażą się one bardzo pomocne - dodaje szkoleniowiec z Półwyspu Iberyjskiego.

Spośród tych, które zwykle mecz rozpoczynają na ławce ostatnio bardzo korzystnie zaprezentowała się Ana Dabović. Pochodząca z Czarnogóry rozgrywająca po wielu chudych tygodniach weszła na parkiet na siedemnaście minut, w trakcie których zanotowała na swoim koncie jedenaście "oczek".

Ponadto, w środowym meczu z Widzewem Łódź pozytywną kartę zapisała także Erin Phillips. Australijka zdobyła wówczas dziewiętnaście punktów, popisując się jednocześnie świetną skutecznością rzutów za trzy. Tym samym udowodniła ona, że po kontuzji stawu skokowego nie ma już śladu i teraz może się skupić jedynie na szlifowaniu formy, która w jej przypadku bez wątpienia może być jeszcze wyższa.

CCC natomiast swoich szans upatruje w najlepszej podającej ekstraklasy, Shernee Zoll. Amerykanka w tej edycji rozgrywek świetnie dowodzi grą całego kolektywu i w sobotnie popołudnie będzie jednym z głównych trybów w maszynie sterowanej przez trenera

Ponadto, krakowianki muszą uważać także na Ivę Perovanović. Podkoszowa rodem z Bałkanów zwłaszcza w grudniowym starciu obu drużyn przysporzyła mistrzyniom Polski sporo problemów, więc aby nie powielić tamtych błędów powinny one mocno skoncentrować się na obronie. - Zawsze staramy się to czynić, ponieważ defensywa jest podstawą. Dzięki niej wygraliśmy już wiele spotkań i zdajemy sobie sprawę jak ważna jest dla nas - uspokaja Anke DeMondt.

Czy zatem Wisła po raz drugi w ciągu dwóch tygodni rozprawi się z najpoważniejszymi konkurentkami do tytułu? To okaże się w sobotę. Początek meczu o godzinie 16 30.

Źródło artykułu: