Całe spotkanie przebiegało w dosyć nietypowej atmosferze jak na starogardzkie warunki, bowiem na trybunach panowała totalna cisza. Wszystko za sprawą, łagodnie rzecz ujmując, niesatysfakcjonującej gry Farmaceutów w tym sezonie. Fani basketu w stolicy Kociewia wyrazili tym samym frustrację z postawy swoich ulubieńców.
Polpharma w pierwszych minutach tego pojedynku, podobnie jak i na przekroju całego meczu, niczym szczególnym nie imponowała. Wyróżniał się właściwie jedynie Jeremy Simmons, który skutecznie egzekwował podanie swoich kolegów. Po stronie gości natomiast świetne zawody rozgrywał Jakub Dłuski. Gospodarze byli bezsilni w pojedynkach z tym zawodnikiem pod tablicami. Co więcej, Kociewskie Diabły były wręcz bezsilne w stosunku do całego teamu ŁKS-u i finalnie po pierwszej kwarcie na tablicy widniał rezultat 20:20.
Absolutnie nic nowego nie wniosła również druga partia spotkania. Polpharma nadal grała ospale rażąc kompletną dezorganizacją zwłaszcza w ataku. Jedynym pomysłem Farmaceutów w ofensywie były rzuty z dystansu. Co prawda początkowo skutecznie egzekwowali je Brandon Hazzard i Michael Hicks, co nie zmienia jednak faktu, że gospodarzy nie było stać na przeprowadzenie choćby jednej konstruktywnej akcji, w której widoczne byłyby założenie taktyczne. Goście z kolei potrafili to doskonale wykorzystać i po pierwszej połowie przegrywali zaledwie 3 punktami.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ znaczącej metamorfozie, choć nie można pominąć faktu, że swoją grę poprawili nieco... goście, wśród których prym wiedli Jakub Dłuski i Krzysztof Sulima. Co ciekawe, z biegiem czasu koszykarze ŁKS-u zaczęli nieznacznie dystansować rywala. Chyba nikt w Starogardzie Gdańskim nawet w najczarniejszych scenariuszach nie mógł przypuszczać, że Farmaceuci w tym spotkaniu o wygraną bić będą się do ostatniej syreny.
Pierwszy krok do zwycięstwa w tym meczu postawili przyjezdni, którzy za sprawą Jarosława Zyskowskiego i i fenomenalnie dysponowanego Jakuba Dłuskiego zyskali sobie kilka punktów przewagi. Z biegiem czasu, co wręcz nie miało prawa się w tym pojedynku wydarzyć, podopieczni Piotra Zycha odskakiwali swojemu przeciwnikowi. Nie pomagały nawet liczne reprymendy ze strony trenera Wojciecha Kamińskiego. Walkę podejmował jedynie Michael Hicks, ale jego starania nie przyniosły pożądanych rezultatów. Polpharma finalnie przegrała to starcie 73:79.
Farmaceuci polegli we własnej hali w żenującym stylu. Spotkanie doskonale odzwierciedlało postawę podopiecznych trenera Kamińskiego w tym sezonie, którzy nie po raz pierwszy fanów polskiego basketu utwierdzili w przekonaniu, że nie zasługują na grę w fazie play off. ŁKS natomiast niczym szczególnym się nie wyróżnił. Goście zwyczajnie bezlitośnie wykorzystali totalną bezradność drużyny ze stolicy Kociewia.
Polpharma Starogard Gdański - ŁKS Łódź 73:79 (20:20, 22:19, 14:18, 17:22)
Polpharma: Michael Hicks 25, Jeremy Simmons 16, Brandon Hazzard 11, Marcin Nowakowski 9, Tomasz Śnieg 4, Piotr Dąbrowski 3, Grzegorz Arabas 3, Adam Metelski 2, Daniel Wall 0, Łukasz Paul 0.
ŁKS: Jakub Dłuski 29, Krzysztof Sulima 15, Bartłomiej Szczepaniak 11, Piotr Trepka 8, Michał Michalak 8, Jarosław Zyskowski 7, Bartłomiej Bartoszewicz 1, Filip Kenig 0.