Interesującym zagadnieniem było wyjściowe ustawienie Śląska Wrocław po odejściu Qa'rraana Calhouna. Trener Miodrag Rajković dość niespodziewanie desygnował do gry w pierwszej piątce Kacpra Sęka. Na pozycji środkowego natomiast na parkiet wyszedł Aleksandar Mladenović.
To wrocławski zespół był faworytem, ale goście zaczęli mecz ze znacznie większą werwą. Wystarczy powiedzieć, że przez 5 minut pierwszej kwarty Śląsk trafił z gry tylko raz. AZS PW grało z większą swobodą i prowadziło nawet 7:3. W obronie szalał Mateusz Ponitka, który chwilę po niezwykle efektownym bloku nad obręczą próby dobitki wsadu przez wrocławskiego gracza, wymusił przewinienie w ataku na Aleksandarze Mladenoviciu. Gospodarze dość szybko otrząsnęli się z letargu. Świetną zmianę dał jak zwykle Adam Wójcik. Szybko zdobył 6 punktów i w mgnieniu oka Śląsk prowadził już 15:9. Robert Skibniewski po chwili zanotował swoją 4. już asystę, a z dystansu trafił Akselis Vairogs. W następnej akcji Łotysz był też bliski trafienia stamtąd równo z syreną, ale rzut okazał się za krótki. Jego zespół tak czy inaczej prowadził po pierwszej odsłonie gry 17:13.
Wrocławianie drugą kwartę otworzyli szczelniejszą obroną. Przez pierwsze 3 minuty goście nie byli w stanie zdobyć żadnego punktu. Śląsk szybko odskoczył na 24:17, ale po chwili i on na jakiś czas się zaciął. Impas przerwało kolejne podanie "Skiby" na obwód do Vairogsa. Tym razem Łotyszowi udała się sztuka, której nie dokonał na koniec pierwszej kwarty, czyli dwa trafienia za 3 pod rząd. Dzięki jego kolejnym punktom w kontrze było już 32:22. Po seryjnych trafieniach Vairogsa przyszła kolej na moment dla Adama Wójcika. "Oława" znów bez najmniejszego trudu dorzucił cztery "oczka", a gospodarze prowadzili 38:24.
Do przerwy Śląsk kontrolował wydarzenia na parkiecie. AZS popełnił przede wszystkim zbyt wiele strat (8), przy tylko trzech przeciwnika. Ich skuteczność z gry też stała na bardzo słabym poziomie (około 30 proc.).
Drugą połowę rzutem z daleka otworzył reprezentant Polski, Piotr Pamuła, ale błyskawicznie odpowiedział Adam Wójcik. W tamtym momencie przewaga Śląska wynosiła około 10 punktów i na jednakowym pułapie utrzymywała się przez dłuższy czas. Znakomitym wsadem popisał się Ponitka. Młody polski gracz miał jednak problemy z kontrolowaniem piłki i popełnił do połowy 3. kwarty aż 6 strat. Pod koniec tej części gry dobry fragment zanotował Piotr Pamuła. Pięć punktów z rzędu tego koszykarza zmniejszyło nieco stratę AZS PW do 50:39. W tym momencie został jednak... zdjęty z boiska przez trenera Mladena Starcevicia. Po 30 minutach na tablicy widniał wynik 54:43 dla wrocławian.
Czwarta kwarta nie zapowiadała się emocjonująco, biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg meczu. Śląsk był w miarę skoncentrowany, kontrolował wydarzenia na boisku i nie wyglądało na to, aby coś mogło się zmienić. Rzeczywiście, goście nie mieli zbyt wielu atutów w talii. Kolejny bardzo dobry mecz rozgrywał Robert Skibniewski, który na początku czwartej kwarty miał już 10 asyst i 2 przechwyty. "Licznik Oławy" skracał ciągle Wójcik, tylko Piotr Niedźwiedzki miał problemy z faulami. W 200 sekund gry zanotował 4 faule i trener zdjął go z boiska, jednak nie miało to większego wpływu na wynik, który wynosił wtedy 69:55. Jeden z najlepszych meczów w sezonie grał natomiast Akselis Vairogs, który był nie do zatrzymania za linią trzech punktów (4/5). Trójka Łukasza Wilczka zdenerwowała trenera gospodarzy, który wziął czas, jednak nic nie mogło już odebrać zwycięstwa Śląskowi, który dzięki tej wygranej spokojnie utrzymał się na najwyższym miejscu w tabeli spośród drużyn z miejsc 6-13.
Kluczem do tryumfu była w tym spotkaniu nie lepsza skuteczność, a doświadczenie. Osłabieni brakiem Leszka Karwowskiego goście mieli ogromne problemy z obroną Śląska, popełniali mnóstwo strat i grali mniej zespołowo. Chociaż rzucali na skuteczności bliskiej 50 proc., to przegrali dość wyraźnie.
- Najważniejsze dla nas jest w tej chwili to, że wygraliśmy. Zawsze pierwszy mecz po odejściu jednego z głównych zawodników, liderów, jest trudny, więc byłem, może nie tyle przestraszony, ale niespokojny o to, jak będzie wyglądała nasza gra. Pokazaliśmy jednak dużo energii, niezłą obronę, a także dobrą robotę jeżeli chodzi o spacing - komentował na konferencji prasowej Miodrag Rajković.
Śląsk Wrocław - AZS Politechnika Warszawska 76:63 (17:13, 21:11, 16:19, 22:20)
Śląsk: Wójcik 19, Vairogs 18, Skibniewski 10 (11 as.), Bogavac 9 (10 zb.), Graham 8, Mladenović 8, Diduszko 4
AZS PW: Pamuła 19, Pełka 16, Ponitka 8, Nowakowski 6, Wilczek 5, Kowalczyk 5, Mokros 4