Nic nas nie tłumaczy - wywiad z Nickiem Lewisem, skrzydłowym Anwilu Włocławek

Anwil Włocławek przegrał walkę o półfinał Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław 80:83. Jedynym pozytywem, z którego cieszyć mogą się fani włocławian, jest powrót do formy Nicka Lewisa. Dla Amerykanina był to pierwszy mecz w lutym, ale nie przeszkadzało mu to być drugim strzelcem zespołu. Po ostatniej syrenie koszykarz udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Nie udał ci się powrót do zespołu po kontuzji...

Nick Lewis: Tak, to bardzo frustrujące. Nie może być nic gorszego jak powrót do zespołu, który bez ciebie wygrał dwa mecze, a z tobą w składzie przegrywa. Tym bardziej, że wiem, że Puchar Polski był bardzo istotny dla władz klubu, władz miasta i fanów. To bardzo rozczarowujące, że przegraliśmy z zespołem, który w tabeli jest niżej od nas.

Może to przez ciebie (śmiech)?

- Nie, no bez przesady, aż tak pechowy nie jestem (śmiech).

To jaka jest przyczyna waszej porażki?

- Mieliśmy bardzo dużo problemów z egzekucją. Wielokrotnie zdarzało się, że zegar nieubłaganie pokazywał upływające sekundy, a my cały czas szukaliśmy dobrej pozycji do rzutu. Zegar pokazywał 10 sekund, potem pięć, a my nadal podawaliśmy bez ładu i składu. A jak już rzucaliśmy to przez ręce i niecelnie. No ale co zrobić, prawdziwy sezon zaczyna się w następnym tygodniu i do tego musimy być dobrze przygotowani.

Czyli rozumiem, że jak miałbyś wskazać jedną, konkretną przyczynę, która zadecydowała o porażce to byłoby to niewykorzystanie swoich atutów w ataku?

- Tak, myślę, że losy meczu rozstrzygnęły się na naszą niekorzyść, bo w kilku ostatnich minutach czwartej kwarty oraz w dogrywce nie byliśmy w stanie zagrać dobrze w ataku. Tak naprawdę zdobyliśmy tylko kilka oczek, bo ten ostatni rzut za trzy równo z syreną nie zmieniał już nic. Mamy potencjał w ataku, co pokazaliśmy na przykład tuż po zmianie stron, ale niestety w dogrywce kompletnie nie umieliśmy go wykorzystać.

A czy wiesz ile popełniliście w tym meczu strat?

- Nie wiem dokładnie, wiem tylko, że bardzo dużo.

20 - taki wynik we własnej hali to jakieś nieporozumienie...

- Tak, zgadzam się całkowicie. We własnej hali, grając przy własnych kibicach nie powinniśmy dopuszczać do sytuacji, w której popełniamy aż tyle błędów. Ale to chyba znowu jest powiązane z tym brakiem skuteczności, z indolencją w ataku, z tym, że graliśmy ospale i podawaliśmy sobie piłkę, ale nic z tego nie wychodziło. To wszystko ma jakiś związek, jedno z drugim. Ponadto, jeśli miałbym ponarzekać jeszcze na coś innego, to powiedziałbym, że zdecydowanie mieliśmy problem z tranzycją. Słabo wracaliśmy do obrony, nie przechodziliśmy płynnie do ataku, pozwalaliśmy grać Śląskowi akcje dwa plus jeden, nawet trzy plus jeden...

To ja dorzucę kolejną rzecz - rzuty wolne. Skuteczność na poziomie 56 procent we własnej hali i 11 pudeł to statystyka, której my, dziennikarze, a także fani, nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Przecież w Hali Mistrzów przebycie prawie codziennie ponad pół roku...

- I na to akurat rzeczywiście nie ma żadnego wytłumaczenia, bo tego również my nie rozumiemy. Serie rzutów wolnych powtarzamy praktycznie co trening, a potem przychodzi taki mecz... Nie wiem naprawdę co powiedzieć. Rzeczywiście, jakby się teraz zastanowić to 11 punktów oddaliśmy Śląskowi zupełnie w prezencie, a gdybyśmy trafili choć połowę z nich to mecz byłby wygrany. Nic nas nie tłumaczy.

Jedną z niewielu pozytywnych rzeczy w tym meczu jest twój powrót do drużyny. Bardzo skuteczny, dodajmy, powrót. Czujesz, że jesteś w formie?

- Tak, bez dwóch zdań. Teraz mogę to powiedzieć otwarcie, ale na początku sezonu grałem po prostu strasznie, ale też strasznie się czułem. Brakowało mu jakiegoś błysku, komfortu psychicznego i fizycznego, a wszystko dlatego, że bardzo późno dołączyłem do zespołu i w sezonie przygotowawczym praktycznie w ogóle nie ćwiczyłem z drużyną. Teraz jednak czuję, że jestem w dobrej dyspozycji.

Czyli możemy liczyć na to, że w kolejnych meczach będziesz grał przynajmniej tak dobrze, jak dziś (15 punktów, 5/6 z gry, sześć zbiórek)?

- Absolutnie! Wiesz, ja jestem wysoki, ale generalnie potrafię rzucać, potrafię zdobywać punkty i z daleka, i z bliska. Mówiłem o tym zresztą jak już przyszedłem do Włocławka, tylko że wtedy byłem bez formy. Dzisiaj oddałem trzy próby zza linii, dwie wpadły, spod kosza trafiłem wszystko. Czuję, że naprawdę jest ok. Szkoda tylko, że mój wysiłek, jak i wysiłek moich kolegów, poszedł na marne.

Będzie ciężko wrócić do treningów po tak przykrej porażce? Mam na myśli waszą psychiczną kondycję?

- O tak, z tym zawsze jest największy problem. Co tu zrobić, żeby nie myśleć o porażce, tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość. No ale cóż, za kilkanaście dni gramy kolejny mecz, liga wkracza w najważniejszą fazę sezonu i teraz nie ma już miejsca na błędy. Tak naprawdę teraz dopiero wyjdzie, jakim jesteśmy zespołem, bo sezon właściwie rozpoczyna się od nowa. I musimy się koncentrować tylko na tym, choć łatwo nie będzie.

Źródło artykułu: