Obrona, obrona i jeszcze raz obrona - relacja ze spotkania Energa Czarni Słupsk - PGE Turów Zgorzelec

W najciekawszym spotkaniu 25. Kolejki Tauron Basket Ligi Energa Czarni Słupsk zwyciężyli PGE Turów Zgorzelec 83:70. Dla słupszczan był to drugi tryumf nad tym rywalem w obecnym sezonie, a zawdzięczają go przede wszystkim bardzo dobrej defensywie.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście ze Zgorzelca szybko zyskując kilkupunktową przewagę. Prym wśród zgorzelczan wiódł John Edwards, który z łatwością ogrywał pod atakowanym kosztem Scotta Morrisona. Turów grał bardzo dobrze w obronie, przez co Czarni nie mogli znaleźć dogodnych pozycji do oddania rzutu. Po pierwszej kwarcie podopieczni Jacka Winnickiego prowadzili 14:22.

Po celnym rzucie z dystansu w wykonaniu Ronalda Moore’a, widząc bezradność swojego zespołu, trener Dainius Adomaitis nie wytrzymał i poprosił o przerwę.
Podziała ona bardzo dobrze na Czarnych, którzy zdobyli pięć "oczek" z rzędu i zmniejszyli prowadzenie Turowa do sześciu punktów (21:27). Słupska publiczność bardzo żywiołowo reagowała, mając spore zastrzeżenia do decyzji podejmowanych przez arbitrów. Gospodarze w tej części gry wyraźnie ożyli, dzięki czemu bardzo szybko zniwelowali całą przewagę zgorzelczan. Na dwie minuty przed końcem kwarty słupszczanie wyszli po raz pierwszy na prowadzenie w tym spotkaniu. Do przerwy Czarni prowadzili 42:36.

Obraz gry z końcówki drugiej kwarty utrzymywał się w trzeciej odsłonie. Czarni kontrolowali przebieg spotkania, a zgorzelecki zespół wyglądał na bardzo zdziwiony takim obrotem sprawy. Po zaledwie czterech minutach tej ćwiartki gospodarze odskoczyli aż na dziesięć punktów (50:40). Świetnie w defensywie spisywał się Darnell Hinson, który zupełnie wyłączył z gry jednego z czołowych zawodników wicemistrzów Polski – Davida Jacksona. Pod koniec kwarty doszło do groźnie wyglądającego upadku Pawła Leończyka i Konrada Wysockiego, ale na szczęście żadnemu nic się nie stało. "Czarnym Panterom" udało się jeszcze nieco zwiększyć przewagę i przed ostatnimi dziesięcioma minutami prowadzili 65:51.

Te rozpoczęły się od celnego rzutu z dystansu Pawła Kikowskiego. Czarni grali niewątpliwie bardziej zespołowo od swoich rywali, mając blisko czterokrotnie więcej asyst. Turów jednak nie zamierzał składać broni i do samego końca walczył o korzystny rezultat. Na pięć minut przed zakończeniem spotkania po celnej trójce Daniela Kickerta goście zbliżyli się już na siedem "oczek" (70:63). To było jednak wszystko na co było stać podopiecznych Jacka Winnickiego. Ostatecznie po bardzo emocjonującym i ciekawym spotkaniu Energa Czarni pokonali PGE Turów 83:70.

- Popełniliśmy zbyt wiele głupich błędów. Czarni wykonywali aż 33 rzuty wolne, co zaważyło na końcowym wyniku - stwierdził trener Turowa, Jacek Winnicki.

- Nie bójcie się pochwalić tych chłopaków. Zagrali dzisiaj wspaniałe zawody i nie bójmy się o tym mówić - tak o postawie swoich podopiecznych wypowiedział się trener Dainius Adomaitis.

Energa Czarni Słupsk - PGE Turów Zgorzelec 83:70 (14:22, 28:14, 23:15, 18:19)

Czarni:
Hinson 18, Roszyk 16, Kikowski 15, Morrisson 13, Cesnauskis 6, Burrell 5, Białek 5, Leończyk 5.

Turów:
Kickert 23, Gustas 12, Jackson 11, Moore 9, Edwards 8, Cel 6, Wysocki 1, Chyliński 0, Mielczarek 0, Jankowski 0.

Źródło artykułu: