Zagłębiowska drużyna znała smak porażki z Akademikami, w pierwszej części rundy zasadniczej przegrała w Kutnie 65:66. Przed spotkaniem na własnym terenie nastawiała się na rewanż. Jednak zwycięstwo mogło być trudne do osiągnięcia, w ostatnich dwóch meczach dąbrowianom nie szło bowiem najlepiej. - Wyszarpaliśmy to zwycięstwo i bardzo z tego się cieszymy, gdyż mieliśmy taki lekki kryzys, który nie wiadomo dlaczego przyczepił się do nas. W meczu z AZS-em pierwsza połowa również nie układała się po naszej myśli, trudno się grało z tak wymagającym rywalem. Dobrze, że wygraliśmy, bo porażka sprawiłaby nam problem w tabeli - stwierdził Paweł Zmarlak, zawodnik MKS-u.
Na koniec drugiej kwarty rywale zaliczyli z rzędu trójkę i wsad, dzięki czemu do szatni schodzili z pięciopunktową przewagą. - To był taki moment, który pokazał, że gramy słabo, momentami bardzo słabo. Nie mogliśmy się poddać, to była strata tylko pięciu punktów, rywalowi wyszły dwie akcje, ale to nie był koniec meczu. Na drugą połowę wyszliśmy zdeterminowani, chcieliśmy wygrać. Trenerzy powiedzieli nam w szatni, że musimy za wszelką cenę wywalczyć zwycięstwo - zdradził.
Mimo że MKS dopisał do tabeli kolejne punkty, to ze swojej gry nie może być do końca zadowolony. Przerwa świąteczna najwyraźniej źle wpłynęła na Zagłębiaków, którzy w trzech spotkaniach w roku 2012 zagrali niezbyt skutecznie. - Ta skuteczność kuleje. Mamy nadzieję, że będzie tylko lepiej, że już gorzej nie może być - przyznał.
Dąbrowianie wygrali w sobotnim meczu tylko jedną kwartę, Akademicy trzy. Jednak najważniejsza odsłona meczu, czyli dogrywka należała do Zagłębiaków. Podobny scenariusz miał pojedynek MKS-u w ramach rozgrywek Pucharu PZKosz z WKS-em Śląsk. Dąbrowianie obudzili się dopiero w czwartej kwarcie, ale jej wygranie nie doprowadziło do dogrywki - MKS przegrał 64:66 i odpadł z rozgrywek. - We Wrocławiu zawaliliśmy początek, nie szło nam. Trzeba jednak pamiętać, że zespół rywali to nie jest kopciuszek, oni walczą o awans do I ligi. My dopiero w ten mecz weszliśmy w czwartej kwarcie, więc trochę za późno. Mieliśmy problem z faulami, co utrudniało rotację w składzie - ocenił Paweł Zmarlak.