- Jeśli mam być szczery, to nie mam pojęcia jak to się stało, że udało nam się odrobić kilkunastopunktową stratę do AZS-u Koszalin i odnieść tak ładne zwycięstwo. Nie wierzyłem, że uda nam się to zrobić. Robiłem oczywiście to co do mnie należy - wspierałem kolegów w ataku i broniłem najlepiej jak się dało, ale naprawdę nie wierzyłem w to, że nam się powiedzie. W zbyt łatwy sposób traciliśmy piłkę, myliliśmy się w naszych akcjach. Zwykle przeciwnik za takie niedociągnięcia srogo karze. Nie tym razem. Nie poddaliśmy się i teraz mamy uśmiechnięte twarze - powiedział po meczu z AZS-em Koszalin Uros Mirković.
Czwartkowy mecz był dla zielonogórzan pierwszym pod wodzą nowego szkoleniowca, Mihajlo Uvalina. - Trener przyjechał w środę i nie miał czasu ani nawet okazji, by zbyt wiele pozmieniać. Musimy być wdzięczni Tomaszowi Jankowskiemu, bo to był jego mecz. On nas do niego przygotował. Nowy szkoleniowiec wprowadził tylko pewne kosmetyczne zmiany podczas porannego treningu. Jego energia i żywiołowość z pewnością przyniosą naszej drużynie pożytek. Poza tym wydaje mi się, że Uvalin zaprowadził więcej dyscypliny w nasze szeregi i to było kluczowe. Absolutnie nie twierdzę, że Jankowski tego nie potrafił, ale najwyraźniej nowy trener ma na to jakieś inne metody - ocenił Serb.
Fotorelacja z Zielonej Góry - foto.sportowefakty.pl
Zdaniem silnego skrzydłowego Zastalu wkład w czwartkowe zwycięstwo wniósł zarówno Mihajlo Uvalin, jak i dotychczasowy szkoleniowiec zielonogórzan, pełniący aktualnie funkcję asystenta trenera, Tomasz Jankowski. - To było zwycięstwo ich obu. Jest to zresztą zasługa także trzeciego trenera, fizjoterapeutów i innych. Wszyscy razem wygraliśmy to spotkanie. Jeśli jednak mamy skupić się tylko na trenerach, to ten sukces odnieśli wspólnie. Uvalin jest z nami jeden dzień. To trener Jankowski nas przygotował do tego meczu.
Uros Mirković, który stał się jednym z ulubieńców zielonogórskich kibiców, w starciu z ekipą z Koszalina na parkiecie spędził 15 minut, zdobywając w tym czasie 4 punkty i zaliczając 2 zbiórki. 29-latek miał sporo pracy z gwiazdą AZS-u, Georgem Reese. - Widziałem jego statystyki. Trafił tylko 6 z 16 rzutów za dwa. Zdobył co prawda sporo punktów, prawie 20, ale jego skuteczność nie była duża. Jestem zadowolony z tego powodu i być może to jeden z czynników, który miał wpływ na nasze zwycięstwo - zakończył mierzący 204 cm wzrostu koszykarz.