- Na pewno nie będziemy zbyt długo odpoczywać. Pojedziemy na święta do domów, ale czas między świętami i po nowym roku ciężko przepracujemy, żeby się dobrze przygotować na Rosę - odpowiada zapytany o plany na najbliższe tygodnie wolne od ligowych zmagań.
Wychowanek Zastalu Zielona Góra, który przybył do Spójni przed tym sezonem w piętnastu spotkaniach notował średnio 5,8 punktu i 2,2 asysty na mecz. Miał lepsze i gorsze momenty, w ostatnich pojedynkach sygnalizując jednak poprawę dyspozycji rzutowej. Jak sam jednak przyznaje najważniejsze dla niego są rezultaty zespołu, a nie indywidualne statystyki. - Jestem zadowolony z tego, że zespół wygrywa. Indywidualnie zawsze może być lepiej. Pracujemy na to, żeby zająć jak najwyższe miejsce przed Play off i tam już coś namieszać - twierdzi Kalinowski.
Spójnia wygrała dziesięć z piętnastu pojedynków i rok 2011 zakończy na czwartym miejscu w tabeli. - Jest to ciekawy bilans, ponieważ znajdujemy się w czubie tabeli - mówi rozgrywający stargardzkiego zespołu. - Na pewno szkoda tego meczu z Polonią Przemyśl u siebie, bo chcieliśmy być niepokonanym zespołem na własnej hali, ale się nie udało. Pozostałe mecze przegraliśmy z czołówką, więc nie ma tragedii - dodaje.
Stargardzianie poprawili sobie humory po sobotniej porażce wygrywając we wtorek z MOSiR-em Krosno. - Postawiliśmy na to, że musimy ich zabiegać. Oni trzy dni wcześniej grali mecz z dogrywką też w ośmioosobowym składzie. To było widać w drugiej połowie. Otwierały nam się pozycje rzutowe. Bardzo dobrze zagrał Tomek Stępień, który trafił dużo rzutów trzypunktowych właśnie z tego, że oni już nie tak dobrze dochodzili do rogów - ocenia ostatni mecz przed świętami Kalinowski.