Dobry start kluczem do sukcesu - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - SKK Siedlce

Hit 4. kolejki I ligi koszykarzy padł łupem Spójni Stargard Szczeciński, która ograła SKK Siedlce tym samym pozostając jedynym niepokonanym zespołem. O losach spotkania, jak się później okazało zadecydowała pierwsza kwarta. Przyjezdni w drugich dwudziestu minutach pokazali jednak, że tkwi w nich potencjał na walkę z najlepszymi.

W tym artykule dowiesz się o:

Obie ekipy świadome stawki środowego pojedynku rozpoczęły nerwowo. Zwycięzca miał, bowiem pozostać jedynym zespołem w lidze, który jeszcze nie przegrał. Badanie przeciwnika trwało jednak tylko trzy minuty, po których na tablicy widniał remis 6:6. Później gospodarze wrzucili wyższy bieg i z łatwością odskoczyli siedlczanom na kilkanaście punktów. Goście nie potrafili sforsować agresywnej obrony miejscowych, a duet Adrian Czerwonka - Paweł Kowalczuk nie mógł nawiązać wyrównanej walki z przeciwnikami. Świetną dyspozycję w pierwszych dwudziestu minutach prezentował rozgrywający stargardzkiej ekipy, Tomasz Ochońko, który zdobył wszystkie swoje trzynaście punktów (osiem w pierwszej kwarcie). Gdy wsparli go Adam Parzych oraz Łukasz Bodych podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza wygrywali już 22:10. Efektownym blokiem na Czerwonce popisał się Arkadiusz Soczewski, a z dobrej strony w końcowych minutach pierwszej odsłony pokazał się też Jarosław Kalinowski, który w ostatnich sekundach wykończył akcję, którą chwilę wcześniej szkoleniowiec gospodarzy rozrysował na przerwie, o którą poprosił.

Kolejna część, to konsekwentne budowanie przewagi przez Spójnię, która w końcowym rozrachunku wzrosła do szesnastu oczek. Skuteczność gospodarzy zaczęła jednak spadać, a krótkie przestoje wykorzystywali mazowszanie. Im również zdarzały się jednak słabe fragmenty, szczególnie w końcowych minutach tej ćwiartki, co przesądziło o jej rezultacie. - W pierwszych dwóch kwartach siedziało nam w głowach to, że mówi się dużo o Spójni. Są znakomicie przygotowani motorycznie, fizycznie i mają poukładany zespół. Oczywiście, tak jest, ale gdy przestawiliśmy sobie w głowach, że też jesteśmy dobrze przygotowani i mamy tak samo dobrych zawodników zaczęliśmy grać równy mecz - przyznał trener SKK, Tomasz Araszkiewicz. - Nie wyszła nam pierwsza połowa. Ciężko powiedzieć, czy ją przespaliśmy, czy za mało agresji włożyliśmy w obronę. Później zwarliśmy szyki i dużo lepiej to wyglądało - dodał rozgrywający, Radosław Basiński.

Po zmianie stron gospodarze spuścili z tonu. Rozkręcające się SKK nie od razu to wykorzystało, lecz postawa Spójni budziła, co raz większy niepokój wśród miejscowych fanów. Stargardzianie popełniali sporo błędów w ataku, nie trafiając nawet z najprostszych pozycji. W początkowych fragmentach trzeciej kwarty przebłyski Mariusza Wójcika jeszcze wystarczały na siedlczan, lecz z biegiem czasu to oni przejęli inicjatywę. - Nie da się grać tak koncertowo, jak graliśmy do przerwy. Musieliśmy włożyć ogromną ilość sił w pierwsze dwie kwarty, a później to dowieźć. Tak, jak z Rosą Radom. Kwestia strategii, czy oszczędzać się w pierwszej połowie, a później dociskać? Uważam, że skoro mamy potencjał grać od początku z dużą koncentracją to trzeba to wykorzystać. Później zabrakło sił i pod presją też trochę umiejętności - wyjaśnił nagły kryzys swoich koszykarzy trener Tadeusz Aleksandrowicz.

Być może punktem kulminacyjnym środowego spotkania okazała się ostatnia minuta trzeciej odsłony. Po trafieniu Rafała Wójcickiego goście zbliżyli się na siedem oczek (56:49). Wtedy jednak się pogubili, co dwukrotnie w efektownych kontrach wykorzystał Tomasz Stępień powiększając przewagę swojej ekipy do dwunastu punktów. - popełniliśmy parę niepotrzebnych błędów. Należało kontynuować atak pozycyjny. W tym momencie, gdybyśmy zachowali spokój, to ten mecz zakończyłby się remisem, a wiadomo, jak jest w koszykówce, ktoś musi wygrać - rozpamiętuje szkoleniowiec przyjezdnych.

Piorunujący początek ostatniej kwarty zaliczyli gospodarze, którzy po "trójkach" Bodycha i Stępnia oraz punktach Soczewskiego wygrywali 69:49. Wydawało się, że to ostatecznie odbierze gościom ochotę do gry. Wtedy jednak widowiska nie chcieli zakończyć sędziowie, którzy nie popisywali się przez cały mecz. W końcówce mieli jednak swoje pięć minut, skupiając główną uwagę publiczności z pośród wszystkich bohaterów przebywających na parkiecie. Mimo, że Spójnia bezpiecznie prowadziła to kolejne gwizdki rozjemców w tym spotkaniu wywoływały, co raz więcej kontrowersji, a zmęczonych gospodarzy wybijały z rytmu. SKK niepostrzeżenie niwelowało za to straty, by doprowadzić do ciekawej, pełnej dramaturgii końcówki. Z dystansu trafiał Kamil Sulima, co było niezbędne, by jego zespół mógł myśleć o nawiązaniu walki. Niemały wkład w powrót do gry miał też Łukasz Ratajczak. Koszykarze Spójni mylili się również na linii rzutów wolnych, co sprawiło, że SKK zniwelowało straty do pięciu oczek. Na więcej nie wystarczyło jednak czasu i dwa punkty pozostały w Stargardzie Szczecińskim.

Spójnia Stargard Szczeciński - SKK Siedlce 77:71 (27:15, 18:14, 16:20, 16:22)

Spójnia: Parzych 18, Ochońko 13, Bodych 12, Stępień 8, Kalinowski 7, Pabian 6, Wójcik 6, Grudziński 5, Soczewski 2, Ulchurski 0.

SKK: Kowalczuk 17, Sulima 14, Czerwonka 13, Ratajczak 11, Basiński 5, Przybylski 5, Nędzi 4, Wójcicki 2, Czyż 0.

Komentarze (0)