Z niejednego pieca chleb jadłem - rozmowa z Tomaszem Ochońko, koszykarzem Spójni Stargard Szczeciński

Pięć klubów w pięć lat - tak kształtowała się ostatnio kariera byłego rozgrywającego PBG Basket Poznań, Tomasza Ochońko. Teraz po sezonach spędzonych w Polskiej Lidze Koszykówki przyszedł czas na pierwszoligową Spójnię Stargard Szczeciński. Czy tu 25-letni koszykarz odnajdzie swoje miejsce?

W tym artykule dowiesz się o:

Patryk Neumann: Mimo młodego wieku ma pan już bogate CV, o czym świadczy fakt, że Spójnia będzie pana piątym klubem w ostatnich pięciu latach.

Tomasz Ochońko: Tak się akurat trafiło. Nie zawsze był to mój wybór. Nie chciałem odchodzić z Ostrowa Wielkopolskiego. Po prostu klub się rozpadł. W Starogardzie też wszyscy chcieliśmy zostać, ale poszliśmy za trenerem. Po prostu tak się potoczyła moja kariera. Zobaczymy, jak będzie dalej.

Zbieranie doświadczeń od różnych trenerów i zawodników lepiej wpływa na podwyższanie własnych umiejętności niż wieloletnia współpraca z tymi samymi ludźmi?

- To trzeba ocenić w zależności od zespołu, w jakim się gra. Jeżeli występuje się w jednej, bardzo dobrej drużynie, to są tam zawodnicy, od których można się bardzo wiele nauczyć. Z mojej perspektywy mogę jednak powiedzieć, że było to dobre, bo z niejednego pieca chleb jadłem. Pięć klubów, pięć lat, myślę, że na pewno na złe mi to nie wyjdzie. Dopóki nie mamy większej rodziny, jesteśmy tylko z żoną to możemy sobie tak podróżować. Później będziemy się już starać przebywać w jednym klubie jak najdłużej.

Jaka zatem była główna motywacja transferu do stargardzkiej ekipy?

- Przede wszystkim trener Aleksandrowicz, który dzwonił do mnie przed zakończeniem poprzedniego sezonu. Przedstawił mi wizję zespołu. Myślę, że to był główny powód, żeby tu przyjść. Wiem, że na pewno będę grał więcej. Wiem również, że jest to trener, który ma duże doświadczenie i na pewno wyniosę z tego sezonu wiele korzyści.

Co przed przybyciem tutaj wiedział pan o Spójni, mieście? A jak zweryfikował te opinie dotychczasowy pobyt?

- Znam tutaj kilku chłopaków. Tomka Świętońskiego jeszcze z lat juniorskich, podobnie Huberta Mazura, czy Pawła Leończyka. Bardzo dobrze znam się z Adamem Parzychem, który rozegrał w Spójni ostatni sezon, więc sporo rozmawialiśmy. Jak na razie wszystko się sprawdza i miejmy nadzieję, że tak będzie do końca sezonu.

To właśnie również Adam Parzych namówił pana na transfer tutaj?

- Namówił i nie namówił. Wychodzę z założenia, że nigdy nie będę nakłaniał moich dobrych znajomych na grę w jakimś klubie. Po prostu mówił, że jest w porządku, ale to ja mam swoją głowę, więc sam musiałem się zdecydować.

Jak przebiega proces poznawania z nowymi kolegami?

- Myślę, że bardzo dobrze. Kilku chłopaków znałem wcześniej, więc nie jest źle. Myślę, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej.

Przejdźmy już do aspektów czysto sportowych. Większą część swojej kariery spędził pan na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, w związku z tym oczekiwania kibiców oraz szkoleniowca będą dość duże. Uda się im sprostać?

- Komuś może się wydawać, że idąc do I ligi zrobiłem krok w tył, ale wcale tak nie jest. W ekstraklasie nie grałem pierwszych skrzypiec w drużynie. Tutaj słyszę, że będę musiał kreować grę. Zmierzę się więc sam ze sobą i będę chciał wszystkim udowodnić, że mogę być wartościowym zawodnikiem a nie tylko zmiennikiem.

Trener Tadeusz Aleksandrowicz chwalił pana szczególnie za sezon w barwach Polpharmy Starogard Gdański. Zdobyliście brązowy medal, a pan grał dość dużo.

- Gdy ma się dobry zespół i trenera to można dużo osiągnąć. Ważne jest zgranie drużyny nawet, gdy nie grają największe nazwiska.

Czy w rywalizacji z innymi koszykarzami, niekoniecznie ogranymi na wyższym poziomie te kilka sezonów w TBL zrobi różnicę?

- Na pewno to jest bardzo duży plus. Miałem możliwość grania z najlepszymi koszykarzami w Polsce. Myślę, że to w stu procentach przeniesie się na boisko.

Z drugiej strony tak, jak pan wspomniał trzeba się będzie nauczyć nowej roli, czyli brania na siebie odpowiedzialności w decydujących momentach, czego z pewnością nie wymagano we wcześniejszych klubach.

- Na szczęście nie jestem już młodym zawodnikiem. Myślę, że spokojnie sobie z tym poradzę. A nawet bardzo się cieszę, że w końcu na mnie spocznie odpowiedzialność i będę mógł pokazać wszystkim, że uniosę to na swoich barkach.

Wiemy już, że Spójnia będzie walczyć o jak najwyższe cele. A jakie indywidualne wyzwanie stawia pan sobie przed nadchodzącymi rozgrywkami?

- Chciałbym przede wszystkim, żeby po sezonie nikt mi nie powiedział, że nie poradziłem sobie ze swoją rolą. Myślę, że to byłby dla mnie największy problem. Tak, jak rozmawialiśmy z prezesami i trenerami, wychodzimy w każdym meczu po zwycięstwo. Nie ustalamy sobie konkretnych celów, ale wychodzimy na parkiet, żeby walczyć od pierwszej do ostatniej minuty.

W tegorocznych przygotowaniach zabrakło wyjazdu na obóz. To dla was utrudnienie, czy wręcz przeciwnie?

- Przez ostatnie trzy lata też nie miałem żadnego obozu. Myślę, że dla mnie to jest dobre, bo będę mógł więcej grać na hali, na której będziemy rozgrywać mecze przez cały sezon.

Już za kilka dni reprezentacja Polski rozpocznie swój udział w EuroBaskecie na Litwie. Jak pana zdaniem biało-czerwoni, poradzą sobie bez doświadczonych koszykarzy?

- Myślę, że mecze w grupie będą dla nich ciężkie. Wiem też z własnego doświadczenia, że drużyna bez kilku swoich liderów potrafi się bardzo zmobilizować i walczyć. Wierzę w nich i mam nadzieję, że zagrają jak tylko potrafią.

Komentarze (0)