Około rok temu Łukasz Majewski trafił do Anwilu Włocławek po bardzo dobrym sezonie w Polpharmie Starogard Gdański, z którą wywalczył brązowy medal Mistrzostw Polski. Polski skrzydłowy notował przeciętnie 8,8 punktu i 5,3 zbiórki, nic więc dziwnego, że trafił do notesów większości trenerów w Polsce. Ostatecznie zaufał Igorowi Griszczukowi, ówczesnemu szkoleniowcowi Anwilu i jednocześnie reprezentacji Polski.
W trakcie sezonu Griszczuka zastąpił Emir Mutapcić, więc dotychczasowa zapisana karta każdego zawodnika Anwilu została wybielona. Przed nowym trenerem wszyscy ponownie musieli udowadniać swoje walory i jednym z tych, który wypadł znakomicie był właśnie Majewski. Polski skrzydłowy otrzymał spory kredyt zaufania od Bośniaka, zwiększona została również jego rola w ofensywie. Koszykarz ponownie poradził sobie bardzo dobrze - na tyle, że gdy Mutapcić przedłużył swój kontrakt z Anwilem, jako pierwszego zawodnika do nowego składu wybrał właśnie Majewskiego.
- Bardzo się cieszę, że trener Emir Mutapcić zostaje we Włocławku. Ja już wcześniej rozmawiałem z nim o pewnym mankamentach, które mógłby mi pomóc poprawić w dłuższej perspektywie. Chodzi o to moją grę na pick and rollach. Jeśli poprawiłbym ten element, na pewno byłbym zdecydowanie bardziej kompletnym graczem - mówi 29-letni skrzydłowy, dodając - Jest mi niezmiernie miło, że przychodząc do drużyny w trakcie sezonu zdążył się do mnie przekonać na tyle, że dalej chce mieć mnie w swojej ekipie
Koszykarz wierzy również, że przedłużenie umowy z bośniackim szkoleniowcem da wiele nie tylko jemu osobiście, ale także reszcie graczy, których zdecyduje się dobrać do swojego składu oraz całemu klubowi. - Trener Mutapcić może nas bardzo wiele nauczyć. Gdy prosi się o radę czy wskazówki, można liczyć, że otrzyma się pomoc na najwyższym poziomie. Zawodnicy mają do niego zaufanie i gdy w nowym sezonie zacznie układać wszystko od początku, to myślę, że stworzy zgrany team.
W zeszłym sezonie, o którym większość fanów, jak i samych zawodników Anwilu, chciałaby jak najszybciej zapomnieć, Majewski notował przeciętnie 7,4 punktu i 3,7 zbiórki. Statystyki te nie są jednak w przypadku jego gry najlepszym odzwierciedleniem. Wszak nie można niczym zmierzyć ani obliczyć zmęczenia, ambicji i woli walki zostawianej na parkiecie. - Myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Chyba najlepszym dowodem na to, że moja praca została dobrze oceniona była reakcja kibiców podczas ostatniego meczu sezonu. Schodziłem z parkietu z zerowym dorobkiem punktowym, a mimo to fani nagrodzili mnie brawami. Czuli, że zostawiłem całe serce na parkiecie - tłumaczy niski skrzydłowy.