Końcowy wynik nie odzwierciedla dominacji San Antonio, które od początkowych minut niepodzielnie rządziło w AT&T Center. Jedynie kilka pierwszych chwil było w miarę wyrównanych, potem raz za razem zaczęli trafiać podopieczni Gregga Popovicha.
Przewaga rosła w mgnieniu oka - 15 punktów w premierowej kwarcie, 20 na początku drugiej i aż 29 w końcówce pierwszej połowy. Fenomenalnie grał George Hill, który w 6 minut zdobył 16 punktów, a do przerwy miał ich już 24 w 13 minut!
SA Spurs (od lewej: Duncan, Bonner, Ginobili, Jefferson, Hill) rozbili w pył Phoenix Suns
Z parkietu wiało nudą i szybko obaj trenerzy desygnowali do gry zmienników. O niebo lepiej spisywali się gracze Ostróg - każdy z nich dołożył swoją cegiełkę do pewnej wygranej (szczególnie Bonner i Neal).
Słońca grały chaotycznie, bez pomysłu i katastrofalnie w defensywie. Bez kontuzjowanego Steve'a Nasha Phoenix to całkiem inna drużyna, zdecydowanie traci na tym również Marcin Gortat. Polak nie dostawał podań od kolegów z zespołu, sam musiał kreować sobie grę pod koszem.
Polak spędził na parkiecie w sumie 25 minut. W tym czasie wykorzystał pięć z 10 prób z gry, co dało 10 punktów. Dołożył także dziewięć zbiórek, przechwyt oraz blok. Po 14 oczek zapisali na swoich kontach Brooks i Frye.
Suns nie mają już praktycznie żadnych szans na awans do play off, zresztą z taką grą jak w niedzielę, nie mogli nawet o tym marzyć. Z kolei Spurs przerwali fatalną serię porażek i wciąż znajdują się na szczycie Zachodu.
114:97
(35:20, 35:26, 21:25, 23:26)
San Antonio: George Hill 29, Matt Bonner 16 (11 zb), Gary Neal 15, Richard Jefferson 12, Antonio McDyess 8, Tim Duncan 8, Tony Parker 7, Manu Ginobili 6, James Anderson 5, Tiago Splitter 3, Steve Novak 3, DeJuan Blair 2.
Phoenix: Aaron Brooks 14, Channing Frye 14, Jared Dudley 12 (10 zb), Vince Carter 12, Grant Hill 11, Marcin Gortat 10, Robin Lopez 10, Zabian Dowdell 6, Josh Childress 4, Hakim Warrick 2, Garrett Siler 2.